wtorek, 27 sierpnia 2013

1. Belive, hope and love.

                          Wrzesień 2014
Była bezsilność
Potem nastał etap bólu, cierpienia nie dającego się opisać za pomocą ludzkich słów
Nasępnie szok, podnoszenie się poduszek, próba wzięcia długopisu.do ręki i bezwładne opadanie. Cały czas słyszała obce głosy lekarzy i pielęgniarek. Obce! Nie te , które rozmasowałyby jej obolałe serce.
Nie ten jedyny, przenoszący ją do Paryża. Który ciągle miała nadzieję odzyskać.
Aż wreszcie nadeszła pełna świadomość. Podawane środki przeciwbólowe, były coraz słabsze. Coraz mniej ogłupiały. Wiedziała, że się udało. Została matką. Teraz mogła usiąść i zacząć TEN list. .
                *****

"Chyba wystarczająco dużo przecierpiałam, żeby mieć prawo to powiedzieć. Nie rozumiem nic.
Nie rozumiem dlaczego to wszystko tak się potoczyło. Mój ukochany miał wypadek, dwa miesiące przed wymarzonym ślubem, siedem przed planowanymi narodzinami naszego dziecka. Widziałeś jego radość gdy usłyszał, że będzie ojcem? Nie bał się. On nigdy się nie bał. Nawet gdy mu powiedziałam, że lekarze twierdzą, że jestem za słaba, że mogę niedonosić tej ciąży, że to zagraża mojemu zdrowiu. Powiedział wtedy: " Będę cały czas trzymać Cię za rękę. Jeśli chcesz zrobię sobie przerwę od skoków.".
A potem ta katastrofa. On leżący w śpiączce i ja. To ja trzymałam jego rękę. Pustą , bezwładną, jak martwą. To ja patrzyłam w jego zamknięte oczy, a potem spuszczałam wzrok na swój stale powiększający się brzuch. Aż wreszcie sama musiałam się położyć, puścić go.
Żyję nadzieją , że on się kiedyś obudzi, że ja nie umrę. Żyję miłością swoją do niego. Tak , tylko do niego! I wiarą, we wieczność.

Ale nie piszę tej kartki, aby narzekać co było po wypadku. Myślę co było przed. O Tobie. O tym jak można być tak okrutnym. Jasne: "niewiedziałeś". Ale to nie jest usprawiedliewienie. Usrawiedliwienie , dlaczego chciałeś zdemolować nam życie. Nie udało Ci się to. Nasza miłość okazała się za silna na kłamstwa i intrygi. Czego nie zrobiłeś ty dokonała jednak choroba i wypadek.  Liczy się jednak kto zaczął. Kto podpalił Paryż.
Wiesz co? Raz w życiu widziałam, jak mój narzeczony płakał. Te łzy były przez Ciebie.
Mogłabym życzyć Ci śmierci. Przez parę ostatnich miesięcy siedziałam i myślałam jak bardzo Cię nienawidzę. Ale ja też nie jestem idealna, też mam swoje na koncie, jak każdy człowiek. Więc Ci wybaczam. Bo wiem, że on by tak zrobił. Mechanicznie, od ręki. I wierzę, że będzie jeszcze miał szansę to zrobić. I , że moja córka będzie mogła uwielbiać swojego tatusia, tak jak ja mojego ukochanego. Może ja też wyzdrowieję? Nieważne.
Ja Ci wybaczam. Ty też mi wybacz to co powiedziałam wtedy. Żyj dalej. I przepraszam, za moje tchóżostwo. Za to że nie potrafię Ci tego powiedzieć osobiście, tylko w liście. Nigdy nie słynęłam z odwagi.
Najwyżej wszyscy spotkamy się tam, u góry.
                                      Veronica"
                      *****

Szpital miejski w Monachium. Oddział specjalistyczny, dla tych, którzy muszą pozostać na sali nie dzień, nie dwa, lecz całe miesiące. Zastanawiają się czy kiedyś go opuszczą, tak bardzo potrzebują wsparcia swoich bliskich. Czymś strasznym jest znaleść się w takim miejscu zupełnie samemu.
Budynek był odnowiony, zbudowany z czarnej, matowej cegły. A przed nim stała trójka niemieckich skoczków. Przejętych, z rozczochranymi czuprynami i rękami w kieszeniach. Oni nie gubili się wśród szpitalnych zabudowań, byli tu już , wiele razy. Odwiedzali chore dzieci, bawili się z nimi. Nic dziwnego. Mieli opinię postrzeleńców, każdy przy nich wybuchał śmiechem. Mówiono, że to jedna wielka banda pozytywnej energii. Nic dziwnego, że tacy ludzie, tak niecierpliwie byli wyczekiwani w takich miejscach.
Ale ta wizyta była inna.
To nie było wsparcie dla samotnych nieznajomych.
To nie było spotkanie z fanami.
Tylko coś o wiele trudniejszego, coś co boli...
-Chłopaki, my źle robimy- powietrze przeszył głos młodziutkiego bruneta.
-Wellinger, naprawdę i bez twoich rozpaczań jest bardzo trudno. No o co Ci chodzi?
-Wankuś, no zrozum mnie...
-Noooo?
- Ona powiedziała, że musi poradzić sobie sama. Że samotność doda jej determinacji, że szybciej wróci do Obersdorfu.
Jak to Vera...- chłopak zaczął drżeć.
-Dziecko, proszę, zaczynasz budzić we mnie wątpliwości...
- Mam dziewiętnaście lat!
-Ale beczysz jak niemowle. Chyba, że wolisz starą babcię? Sev, mógłbyś się odezwać?
Pytanie Wanka skierowane było do trzeciego ze skoczków , Freunda.
Nerwowo gryzł on zastępujący mu po za skocznią umiłowane wkładki szalik i zastanawiał się nad coraz bardziej widoczną depresją młodego Andiego. Cóż, chłopak poprostu nie był gotowy na taką sytuację w kadrze, w życiu. Na wypadek przyjaciela, który był z nim najbliżej, który zawsze mu doradzał, zawsze zrozumiał. No więc wywołany do odpowiedzi Freund musiał coś rzec . I to coś niegłupiego.
- Rozumiem, że Veroniki nie zachwyci nasz widok, ale ona oprócz świata skoków nie ma nikogo. Wiecie?- westchnął- A ponad to mam jeszcze jedną motywację. Wyobrażam sobie, że to ja leżałbym nieprzytomny od pół roku, podłączony do całej sterty rurek... I jedno wiem. Richi zaopiekowałby się wtedy moją dziewczyną. A co dopiero, ciężko chorą narzeczoną ,w zaawansowanej ciąży.
Wank pokiwał głową. Byli wszyscy coś winni swojemu kumplowi. Czwórka narodowa powinna się trzymać razem. Welli zamknął tylko oczy. Weszli do środka. Muszą być silni.
Nie mogą się w kółko kłócić.
Wank wiedział jeszcze jedno. Musiał pogadać z Verą poważnie. Może ona wiedziała, albo bardziej widziała , więcej niż on sam. Bo skoczkowi w wypadku przyjaciela, ciągle coś nie pasowało. Ciągle nie do końca ufał, że to był poprostu tragiczny przypadek...
Ale z kim miał się tymi obawami podzielić? No przecież nie z rozryczanym, biednym Wellim...
                   *****

Historia zatoczyła krąg. Od trzech dni istniało dla Very, coś jeszcze piękniejszego niż Paryż. Maleńka kontynuacja tego Paryża, jedyna, wytęskniona. Poprostu ich córeczka. W tym całym koszmarze jej największe szczęście. Leżało tak i wykrzywiało usteczka. Dokładnie tak jak on. Dziewczyna westchnęła. Wiedziała, że jest wycieńczona, ma chore serca, że zaraz po porodzie nie może przejść potrzebnej, bardzo skomplikowanej operacji. Ale była pełna dobrych myśli.
Tylko kto? Kto będzie się opiekował tą perełką?
Ledwie to powiedziała to drzwi się otworzyły. I w progu stanęli Severin i Andi razy dwa.
Jej szczęśliwa przeszłość.
Kumple Richarda.
Paryscy goście.
A wraz z nimi wiara, nadzieja i miłość. Do Paryża, w Paryż i dla Paryża.
W odbudowę.
I w Niego...
                     *****

Miało być jutro. Ale przez najbliższe dni będę miała ogromne zamieszanie, więc wolałam już dodać. Brakuje mi tutaj metafor, ale to dlatego, że to pierwszy roździał. Liczę, że troszeczkę się wyjaśniło. No i głównymi bohaterami będą niemieccy skoczkowie. Ale pojawią się też inni. A wraz z nimi zagadka kto tak właściwie zniszczył ten Paryż? Zagadka zarówno uczuciowa jak i kryminalna.
Wielkie dzięki za wszelkie komentarze. Jestem w szoku, że chwalą mnie tak utalentowane pisarki.
Jesteście kochane <3
A dwójka, na 100% w niedzielę.
Buziaki:*

15 komentarzy:

  1. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale ja beczę, co zdarza mi się coraz częściej przy czytaniu. Biedny Richi ;_; Biedna Veronica ;_; Sama nie wiem co napisać, to co tu tworzysz jest piękne i inaczej się nie da ująć takiej historii jeszcze nie czytałam i teraz, bardzo, ale to bardzo dziękuję, że mnie zaprosiłaś. Powiem jeszcze tyle, że był mój Wank <3 tak, mój nr. 4
    Moj hot czwóreczka skoczków :
    1. Larinto <3
    2. Geiger <3
    3. Fettner <3
    4. Wank <3
    I jedyna osoba, która w przenośni zniszczyła ten Paryż, jedyna osoba z której robią wszędzie czarny charakter Gregor " Gredzio " Schlierenzauer

    Pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze znać twoich ulubieńców.
      Powie Ci, że niektórzy odegrają tu pewne rolę. No a Wank nawet sporą.
      A Gregor? Nie pojawi siępraktycznie w ogóle. Zrobienie z niego czarnego charakterku, byłoby za proste :D
      Dziękuje bardzo za komentarz <3
      Buziaki:*

      Usuń
  2. Niemiecki skoczkowie, kam lubić, oj bardzo.
    Generalnie historia ciekawa, może jedynie piszesz odrobinę chaotycznie, ale w tym się wyćwiczysz jeszcze :) ach, i serce mnie boli, bo mój Rysiu... no wiesz. To straszne, bardzo. Dobrze, że Vera ma Trójkę Wspaniałych, bo wbrew ogólnemu przekonaniu w takich chwilach samotność nie jest najlepsza - najlepsi są przyjaciele, którzy wcale dużo nie muszę robić, wystarczy, że po prostu będą.
    Kto spalił Paryż? - ciekawość max.
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję<3
      No tak. Przyjaciele są zawsze potrzebni. Kto o tym nie wie?
      Postaram się opanować "chaos".
      Pozdrawiam serdecznie:*

      Usuń
  3. O matko, ochłonęłam trochę i teraz chyba jestem w stanie napisać w miare składny komentarz.
    Przede wszystkim Richi :) Uwielbiam go ( chyba jako jedynego niemieckiego skoczka, oprócz Schmitta). Szkoda, że przypadła mu tu tragiczna i smutna rola.
    Pełno tu niedomówień, tajemnic, ale chyba to sprawia, że tak chce się czytać i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział.
    Veronica- wybaczyła temu komuś, kto był winny temu nieszczęściu. I przyznaje, że sama tez nie jest święta. Więc do głowy przychodzi mi myśl, że ten tajemniczy ktoś po prostu zemścił się na Richardzie, bo sam był zakochany w Verze. Może go odrzuciła, może nigdy nie byli razem, a może zerwała z nim dla Freitaga. W każdym bądź razie jeżeli ten ktoś jest serio odpowiedzialny za to, co się stało, to nie potrafię znaleźć słów, żeby go określić. I nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że to będzie ktoś im wszystkim bliski, ktoś kogo nikt nie podejrzewa. Albo może któryś z Austriaków?
    Ech dodawaj szybko następny, a ja pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tajemnic i zagadek będzie tu pełno, jak już mówiłam.
      I nawet nie wiesz jak człowiek się cieszy , gdy czyta taki długaśny komentarz.
      Dziękuję Ci bardzo.
      No i nie mogę się doczekać dwójki na fińskich wygnańcach:D
      Buziaki:*

      Usuń
  4. O matko. Nie wiem od czego zacząć.
    Piszesz świetnie, już to mówiłam, teraz tylko się w tym utwierdziłam.
    Czytałabym to opowiadanie ze względu na Twój styl nawet gdyby dotyczyło chińskiego wytwórcy zabawek, ale niemieccy skoczkowie? Skoczkowie? Niemieccy? Tak! To jest właśnie to, co Blangie kocha najbardziej.
    Ojej, w tym rozdziale było tak wiele informacji, ale żeby zrozumieć większość z nich będę potrzebowała czasu i kolejnych rozdziałów.
    Veronika i Richard byli zaręczeni, ona była w ciąży, on kochał ją tak bardzo, że był gotów rzucić skoki.
    Ktoś chciał zniszczyć ich szczęście, ale mu się nie udawało.
    A potem był wypadek, który nie był wypadkiem...
    W dodatku Vera jest chora, a Richie jest w śpiączce. I urodziła im się córeczka.
    Na szczęście mają przyjaciół. A może... nie, mam nadzieję, że żaden z tej trójki nie jest adresatem listu Very.
    I mam przeogromną nadzieję, że Paryż zostanie odbudowany.
    Naprawdę, ten rozdział był wspaniały. To jest puenta tego komentarza.
    Więc czekam na niedzielę z niecierpliwością. Pozdrawiam ;***
    Jakbyś chciała, to u Welliego jest nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje kochana<3
      Ty to nawet komentarzem rozwalisz człowieka, wiesz?
      Chiński wytwórca zabawek. Może stworzę kiedyś coś takiego specjalnie dla Ciebie? Ale na razie nie mam takich pomysłów^^.
      Pozdrawiam gorąco.
      PS. Ty się mnie jeszcze pytasz czy ja chcę nowość na Wellim. No proszę Cię...

      Usuń
  5. Mrr.. niemieccy skoczkowie. Yes, yes, yes! <333 Madzia kocha tą kadrę ^^
    Może ja znacznę od rozryczanego Weliego.. Może tu nie chodzi tylko o to, że te jego przyjaciel... hhmm ;> Ja tam bym się nie pogniewała. ^^
    Freitag, Rysiu... ejj.. tego przeboleć nie mogę.
    Dobra, płakać mi się chce, więc może zakończę ten jakże "inteligentny komentarz".
    Dziękuję.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też ich bardzo lubię. Oczywiście trochę innych skoczków też. Ale jakoś oni najbardziej mi tu pasują.
      A co do chusteczek, to ja dziś zaczęłam pisać trójkę i sama wyłam .
      Ale na pocieszenie, ten cały smutek będzie przeplatany roździałami z przeszłości.
      Pozdrawiam gorąco:*
      I dziękuję.

      Usuń
  6. no wreszcie i ja dotarłam, więc po przeczytaniu, czy raczej pochłonięciu prologu i rozdziału pierwszego zabieram się za porządny komentarz :)
    oczywiście, nie zdziwi Cię fakt, że jestem zachwycona, prawda? :> prolog mnie urzekł metaforami, opisami, narracją i w ogóle wszystkim, ale ten rozdział .... o Boże, jak zobaczylam słowo ,,skoczkowie", a potem epitet ,,niemieccy" no to mi już więcej do szczęścia nie brakowało :D a jeszcze jak pojawił się Welli to mówię Ci - bylam trzy metry nad ziemią, a nawet nad niebem :D
    no więc jak już się pozachwycałam Wellingerem i w ogóle niemieckimi skoczkami to dostrzegłam okrucieństwo losu, z jakim Paryżanie zostali potraktowani. Ona jest chora, on leży w śpiączce, mają małą córeczkę, ktora Bogu dzięki w ogole się urodziła, a ich Paryż został spalony ...
    no i najbardziej intrygujące jest to,że spalił go jeden z gości. A Veronika dokładnie wie kto. Czy jeden ze skoczków? Och, nie przeżyłabym tego ...
    No ale intryga jest fascynująca, także ja tylko czekam na więcej ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz<3
      Kocham metafory, i dlatego jedną z rzeczy, które najbardziej lubię w pisaniu są prologi.
      Pozdrawiam i czekam na nowości u Ciebie.

      Usuń
  7. Nietypowo, zaskakująco i w dalszym ciągu tajemniczo, krótko więc mówiąc - jestem zachwycona. Zaskoczyłaś mnie już na samym początku, bo rozpatrywałam tę prologową scenę ze szpitala pod wieloma kątami i wiele dziwnych rzeczy mi przychodziło do głowy, ale po przeczytaniu tego początku i tego, że została matką byłam bardzo zaskoczona. Dobrze, że nie straciła tego dzidziusia. Może w jakimś stopniu ukoi ból po tym, co przydarzyło się Richardowi. No właśnie, Richard - nieszczęśliwy wypadek, okrucieństwo losu czy człowieka? Veronica wydaje się być przekonana, że to los i chyba dzięki temu była w stanie napisać, że wybacza temu komuś, bo myślę, że jeżeli to jednak okrucieństwo człowieka i ten wypadek nie był przypadkowy, to ten ktoś zupełnie nie zasługuje na wybaczenie.
    Z całą pewnością jednak życie nie jest dla niej łaskawe. Odebrało jej ukochanego i jeszcze ta choroba. Mam nadzieję, że nam jej nie uśmiercisz. Dlatego jeszcze raz powiem - dobrze, że ma chociaż to maleństwo, no i skoczków. Choć wciąż niepokojące jest to, że nadawcą listu może być któryś z tych przybyłych. Myślę, że nie Wank. Wtedy raczej nie zastanawiałby się nad 'wypadkiem'. Zachowanie Welliego wydawało się nieco podejrzane, ale wydaje mi się, że on po prostu nie był gotowy na taką sytuacje, że nie jest niczemu winny. Tym bardziej, że Veronika ucieszyła się na ich widok, więc może ten zły nie przyszedł z nimi.
    Intrygująco i zagadkowo, w sumie po przeczytaniu tego rozdziału mam równie wiele pytań, jak po prologu. Choć niektóre rzeczy nam się rozjaśniły, to zrodziły się nowe pytania. Podoba mi się to, bo na tym chyba polega najlepsza intryga - żeby w trakcie czytania rodziły sie coraz to nowsze pytania i niepewności. Ja jestem jak najbardziej wciągnięta w tę historie i nie mogę się doczekać ciągu dalszego. Nawet jeśli będzie smutny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo<3
      Sama przeżywam tą historię, choć przecież rozgrywa się w mojej głowie...
      A dalszy ciąg "smutków" w trójce.
      Bo dwójka to będą mocno infantylne wspomnienia z roku 2013.
      Pozdrawiam serdecznie :*

      Usuń
  8. Pierwsze rozdziały są zawsze najtrudniejsze, ale poradziłaś sobie świetnie.

    Podoba mi się po pierwsze sama koncepcja opowiadania, sam pomysł na Paryż. Bohaterowie, muszę przyznać, że mnie zaskoczyli. Nie przepadałam nigdy za Niemcami, ale coś czuję, że to się może zmienić, bo bohaterowie dobrani są świetnie. Wank, rozsądny i zatroskany, Severin przekonany o tym, że powinni zaopiekować się dziewczyną przyjaciela, a nawet rozbeczamy Welli, którego wszystko przerosło.

    OdpowiedzUsuń