Był sobie Paryż.
Paryż był piękny. Surrealistyczne miasteczko marzeń, zbudowane lękliwie, wśród obaw, ale jednak.
I ten Paryż to wcale nie była stolica Francji. Wielka metropolia, tysiące milionów aut, światełka wysokich biurowców. Bo o tamtym Paryżu po co by było pisać? Jaki byłby sens ciągłego myślenia o nim?
Proste, żaden. Na to wpadłoby chyba dwuletnie dziecko.
Tu chodziło o jeden z wielu Paryżów. Który był inny od pozostałych , a jednocześnie tak podobny. Mianowicie o miłość. Krainę mającą tylko dwóch lokatorów. Nie ma szans, aby trzecia osoba zaczęła starać się o jej obywatelstwo. Wówczas zamieniłaby się w Rzym, Londyn, Nowy York czy Tokio. Oczywiście każde z tych miast ma swoją magię, żadnego nie można lekceważyć. W każdym zagubiony, zbłąkany wędrowiec, może odszukać schronienie.
Ale żadne z nich nie jest Paryżem...
I nigdy nie będzie...
Bo dużo w nich ludzi...
A do Paryża trzeba dwojga...
*****
Ciemnowłosy chłopak i delikatna, płowowłosa dziewczyna chwycili się mocno za ręce. On, jeden z młodych "władcy przestworzy", miłośnik sportu, przeniósł się w
inny wymiar. Ona, lękliwa idealistka, która pomagając ludziom była gotowa na ryzyko, wreszcie poczuła się bezpieczna. Na pozór byli zupełnie inni, kompletnie niedopasowani. Ale on miał szczere intencje i ona je miała. On zadał pytanie, a ona kiwnęła głową.
I tak w sekundę Paryż zbudowano.
A potem miała zacząć się rozbudowa.
Malutki domek w górach, zakupiony w nagłym ataku szaleństwa, dla nich stał się Wersalem, otoczonym najpiękniejszym ogrodem świata. Odwiedzany przez ich roześmianych przyjaciół, tętnił ciągłym życiem. Bo kto powiedział, że do Paryża nie mogą przyjeżdzać goście? Niezmienna musi być tylko liczba stałych lokatorów.
Z okna domu mogli zobaczyć świecącą się wśród alpejskich szczytów latarenkę, ich prywatną Wieżę Eiffla. Drewniany kościółek w centrum pobliskiego miasteczka mianowany został katedrą Notre Dame. I już niedługo miały w nim zabrzmieć weselne dzwony. Specjalnie dla paryskiej parki, ich własne... Tak miało być...
*****
Ale pewnego dnia ktoś podłożył zapałkę. Maleńką porcyjkę zabójczego ognia. I Paryż spłonął. Bez najmniejszej winy hego ani jej.
Zostały zimne , zniszczone gruzy.
Cierpieli Paryżanie, cierpieli ich znajomi. Ale nie to było najgorsze.
Podpalacz to nie był okrutny włamywacz , podstępem demolujący miasta. To był ktoś regularnie w miejse swoich, niecnych czynów proszony. A motywy jego działań okazały się w najbardziej z możliwych sposobów niespodziewane i szokujące.
Pozostały łzy, łzy pełne pytań...
No bo co dalej z nieśmiertelnymi szczątkami?
I czy można odbudować Paryż bez Paryżan?
A może oni tak naprawdę dalej są w mieście?
I gdzie są granice zła?
Czy najgorsze winy można odkupić?
Nawet gdy z całego serca się pragnie?
Da się cofnąć bieg rzeki???
*****
Płowowłosa , delikatna dziewczyna drży. Rozgląda się w okół siebie.
Białe łóżko... Białe ściany...
Dygocząca ręka chwyta ołówek, potem zeszyt. Po chwili jednak głowa opada na poduszki. Brak sił. Kompletny brak sił.
Nie powie tego...
*****
Takie tam moje bzdury. Gdyby ktoś jednak na to zajrzał proszę o komentarz. Bardzo chcę wiedzieć czy te bazgroły mają chociaż minimalny sens. To moje pierwsze opowiadanie jakie próbuję opublikować.
Oczywiście dotyczyło ono będzie skoków.
Zamierzam pisać roździały na przemian. Jedne dwa lata wcześniej, drugie w teraźniejszości. Pierwsza część będzie troche zabawna, trochę poważna. No i niestety momentami bardzo romantyczna. Druga to taki troche kryminał z wieloma zagadkami. Przez długi czas dużo spraw pozostanie niewyjaśnionych, dlatego ten prolog jest bardzo istotny.
No zobaczymy:)
Dziewczyno, wow! Tyle jestem w stanie powiedzieć. Nie wiem kim są bohaterowie, nie wiem co dokładnie się stało, ale... kurcze to było takie piękne, że aż ciarki normalnie przechodzą. Nigdy czegoś takiego nie czytałam.
OdpowiedzUsuńKtoś im zniszczył Paryż. Podstepnie. Przychodzi mi na myśl choroba. Ale okaże się jak było na prawdę.
Dodawaj szybko następny :)
Pozdrawiam
Dziękuję bardzo <3
UsuńTo ja powiem : wow!
Taki komentarz, już pod prologiem. I to z ust tak utalentowanej pisarki.
Choroba? Pośrednio może też, ale nie tylko.
Pozdrawiam gorąco :*
Pokłony!
OdpowiedzUsuńDziękuję, po prostu dziękuję, że zaprosiłaś mnie na tego bloga, bo po prostu zostałam tym prologiem zmiażdżona. Po prostu. Kobieto...
Tak, mogę to napisać już pod samym początkiem:
Jesteś wielka, dziewczyno i masz niesamowity talent.
Talent do pisania, talent do przenoszenia czytalenika w całkiem inny świat, talent do ukazywania uczuć w sposób niezwykle metaforyczny.
O mamusiu, no normalnie. Jestem w szoku i to ogromnym.
Kto zniszczył Paryż? Nie wiem, może oni sami? A może naprawdę stał on się kolejną wielką metropolią, bo pomiędzy kochanków ktoś się wkradł? I mówiąc "ktoś" nie mam na myśli tylko i wyłacznie kogoś trzeciego, ale tak, jak napisała Mouse - chorobę. A może wypadek?
Dobra, kończę moje rozwikłania.
Jeszcze raz: Składam pokłony do samej ziemi.
Oczywiście dodaję do obserwowanych.
Weny, kochana!
Pozdrawiam! :*
I kto to mówi kochana.
UsuńNo naprawdę jestem w szoku, że wam się to podoba. Co do twoich typów, co zniszczyło im szczęście to żaden nie jest do końca błędny. Trochę to wszystko będzie pogmatwane...
Pozdrawiam gorąco i czekam na nowości u Ciebie.
Szczerze moje uczucia są mieszane, nie wiem co mam napisać, z jednej strony mi się podoba, a z drugiej totalnie jestem zmieszana. Tu można tyle rzeczy wyczytać.
OdpowiedzUsuńNie wiem co powiedzieć, ale będę czytać. :)
Pozdrawiam i weny ;*
Wielkie dzięki<3
UsuńPowiem Ci , ŻE JA STRASZNIE LUBIĘ WSZYSTKO GMATWAĆ.
Nawet moje szkolne wypracowania są niezrozumiałe.
Pozdrawiam:*
I Ty mi napisałaś, że moje opowiadania są genialne? Ludzie kochani.
OdpowiedzUsuńTen prolog jest genialny, a nie moje opowiadania.
Ty jesteś genialna, bo ten prolog napisałaś.
Przepiękne. Po prostu przepiękne.
Pełne niedomówień, przenośni, trafnych porównań.
I co chyba najważniejsze, oryginalne.
Czytać będę, chyba dałaś radę to wywnioskować? ;)
Pozdrawiam i czekam na więcej ;*
Bardzo dziękuję za komentarz<3
UsuńChciałam właśnie żeby w tym prologu było tyle niedomówień.
Pierwszy roździał mam nadzieję trochę sprawę rozjaśni.
Pozdrawiam serdecznie.
I nie obrażaj mi tu swoich historii , bo ja je uwielbiam!
Powiem tak: zatkało mnie! Naprawdę nie wiem co mam powiedzieć po tym niesamowitym prologu. Przyznam szczerze, że nieco mnie zmylił i zaniepokoił adres, bo osobiście mam jakąś awersję do Paryża, ale Twoja metafora tego miasta była po prostu magiczna, idealna. Bo miłość jest właśnie taka surrealistyczna, taka właśnie nieco artystyczna i bardzo niezrozumiała jak to miasto, bo odmienia człowieka. Paryż - miasto miłości - stało się u Ciebie samym ucieleśnieniem miłości. Zakochałam się w tym porównaniu, naprawdę i w tych malutkich porównaniach, szczególnie chyba w tej latarni, która została ich prywatną Wieżą Eiffla.
OdpowiedzUsuńUrzekłaś mnie też tą tajemniczością, bo tak naprawdę wszystko osnute jest niezwykłą nutką sekretów i niedomówień. Niewiele wiemy o bohaterach, jedynie tyle, że on jest skoczkiem i to prawdopodobnie niemieckojęzyczny: Austriak, Niemiec, Szwajcar. Przynajmniej tak mi te Alpy podpowiadają. No i to, że wydarzy się jakaś tragedia. W dodatku z ręki kogoś bliskiego. Zastanawia mnie tylko, czy zniszczenie Paryża oznacza jedynie zniszczoną miłość, czy zniszczenie jego mieszkańców. Ona jak widać żyje, tylko gdzie jest: zwykły szpital, czy szpital dla osób z problemami psychicznymi, co mogą sugerować te białe ściany. Zaintrygowałaś mnie i to bardzo. Niesamowicie jestem ciekawa tej historii. W dodatku zapowiadasz, że będą elementy kryminalne, a ja uwielbiam kryminały.
Zdecydowanie chcę ciąg dalszy, bo chcę dowiedziec się wiecej.
Oj tak, elementy kryminalne będą. A Paryż? Powiem tak, spłonął pod każdym możliwym względem.
UsuńA skojarzenie z Alpami jest jak najbardziej właściwe.
Pierwszy roździał dodam prawdopodobnie w środę, albo czwartek.
Pozdrawiam gorąco i dziękuję<3
Podoba mi się taki metaforyczny Paryż, bardzo ciekawie to wygląda, zwłaszcza, że ja uwielbiam metafory <3
OdpowiedzUsuńMyślę, że może z tego wyniknąć jakaś ciekawa historia.
Tylko pytanie: kto będzie bohaterem? :D
xxoo
Na to pytanie, już niedługo będzie odpowiedz, albo wręcz odpowiedzi,można powiedzieć.
OdpowiedzUsuńWłaśnie kończę poprawiać jedynkę, i zaraz powinnam, ją dodać.
Dziękuję za kommentrz i pozdrawiam<3
I czekam na kolejny roździał u Ciebie.
Trafiłam tu dzisiaj i w prologu się zakochałam! Pokochałam bez pamięci to opowiadanie i nie mam pojęcia jak to się stało, że mnie tutaj wcześniej nie było.
OdpowiedzUsuńParyż, Paryż. Ale przecudna metafora. Teraz rozmyślam kto Paryż zbudował, kim są Paryżanie i kto spalił Paryż.
I w ogóle jest pięknie, jest cudnie. A te góry w tle sprawiają, że mogłabym na nie patrzeć i patrzeć.
Ale dość zachwytów, idę czytać dalej!