czwartek, 19 września 2013

5.Heaven is not a place on Earth.

Płaczą.
Ona nie może ich pocieszyć.
Kręcą głowami.
Ona nie może powiedzieć, że będzie dobrze.
Nie rozumieją.
Ona nie może wydać tego kogoś.
Choć wie już wszystko, nie ma żadnych złudzeń.
Ale i tak ma siłę wybaczyć.
Bo nie jest już ziemianką.
I liczy, że ten człowiek w końcu zrozumie co zrobił.
I zapłacze.
I się podniesie z tego bagna.
Czas zmiękcza nawet najbardziej kamienne serca.
Ale to pojmie się dopiero po śmierci...
Piękno.
Wszystko eksplodowało milionami barw.
Jasnych barw.
Już nie widać cmentarza.
Już nie ma miejsca na czerń i szarość.
Ma wrażenie, że spaceruje po tęczy.
Tęczowy most, no tak...
A potem widzi morze, góry, nieograniczoną przestrzeń.
Tysiące szczęśliwych twarzy.
Ale jego tu jednak nie ma.
I dobrze.
On jest teraz bardzo potrzebny tam na dole...
Kocham Cię Richie...
... I Ciebie też córeczko.
Krok do przodu.
Paryż może być między wymiarowy...
                                                    ***********************
                          Październik 2014
- Ciii, spokojnie narciarska królewno, jestem przy tobie. Już nie płaczemy.
Wyjął z ust dziewczynki butelkę ciepłego mleka, po czym kołysał ją w objęciach, aż nie odpłynęła w krainę snów.
Wreszcie mógł ją ułożyć w nosidełku.
Brako Wank, umyłeś, nakarmiłeś i uśpiłeś dziecko.
Kto by pomyślał, że jesteś taki zdolny?
No, on sam zawsze w siebie wierzył.
Ale to nie najgorszy problem tego wieczoru.
Był jeszcze Wellinger.
Siedzący tępo, w przemoczonym, ciemnym garniaku, na kanapie w salonie.
Wank westchnął:
- Well, ciebie też mam karmić? Przebierz się, bo łóżko mi brudzisz.
Herbaty, kanapkę?
-Dzięki. Masz whisky?
- Znowu chcesz pić? Naprawde jeszcze moment i ktoś wpadnie na pomysł , żeby Cię wysłać do AA.
- Wyluzuj. Każdy kiedyś był na kacu. A co dopiero ty...
- Posłuchaj. Czym innym jest zaszaleć sobie na imprezie ze znajomymi,  czy iść do klubu raz na jakiś czas. Ale siedzenia w samotności z butelką wódki, nie zrozumiem nigdy. A teraz na serio. Co się dzieje?
- Wank. Czemu ty jeszcze nie masz dzieci? Nigdy nie wpadło mi do głowy, że tak się nadajesz...
- Wiesz, wszystko w swoim czasie. Mam ułożone, zaplanowane...
-A Melly?
- Mała? Uwielbiam ją. Ale modlę się żebym nie musiał zastępować jej taty całą wieczność. Ale, dobra, dobra. Zagadujesz mnie, a ja nie mam problemów dotyczących planowania rodziny. Natomiast ty wyraźnie jakieś problemy masz...
-Ale daj ten alkohol!!!
- Najpierw pogadamy...
- Proszę, dziś, wyjątkowo. Ja... Nienawidzę pogrzebów.
- Ej no. Kto je uwielbia?
- A szczególnie bezsensownych pogrzebów...
- Andi, ona była już taka słaba. My się poprostu łudziliśmy...
- ALE JA SIĘ BOJĘ ŚMIERCI!
-Yyyyyy- wydukał Wank.
Bo dobra, mógł gadać z młodym o kobietach, doradzać mu.
Mógł z nim omawiać tą całą, chorą  absurdalną tragedię.
Mógł z nim wyskoczyć na miasto, się powydurniać, choć teraz może  nie był na to najlepszy moment.
Ale takie deklaracje?
Człowiek nie wie naprawdę czego się spodziewać po dzisiejszej młodzieży.
- Wank, teraz ona. Ona miała dwadzieścia lat. Rozumiesz? My też kiedyś umrzemy!!!
-Młody, śmierci to się mogą bać źli ludzie. Mordercy, bandyci... Ty naprawdę nie.
Nie słysząc odpowiedzi, zamilkł.
Zapadła chwila ciszy.
Przerywało ją tylko wycie wiatru.
Szum liści.
Obnażony chodnik, męczony przez deszcz.
A oni?
Skulili się na łóżku i myśleli.
O tym samym.
O tym co spędzało sen z powiek.
O tamtym dniu.
O przypadkach i wypadkach.
I antywypadkach...
                                                    ***************************
                      15 marca 2014
  -Chłopaki! Kieliszki, szampan i koniec sezonu!!!
Wiosna.
Powietrze było przesycone promieniami słońca.
Każdy podmuch ciepłej bryzy był nową nadzieją.
A jako, że skocznia w Planicy była właśnie w przebudowie to Puchar Świata miał się kończyć na obiekcie w Klingenthal.
Czyli niemieccy lotnicy byli u siebie.
A ich kibice planowali fetowanie na cześć świeżo upieczonych mistrzów olimpijskich.
Bo drużyna wygrała w Sochi.
I Freitag wygrał w Sochi.
A Puchar Narodów to zdobyli z taką przewagą, że Austriakom aż łzy stawały w oczach.
Konkurs przebiegał sprawnie, tak jak zawsze.
Pierwsza seria się skończyła i zastąpiła ją druga.
Norwegowie wykłócali się już z Finami, czyje "napoje" zostaną otwarte jako pierwsze.
A godził ich Piotruś Żyła tłumaczący, że nie ma o czym gadać, bo i tak to on dziś wszystkim stawia flaszkę.
Ci z niemieckich chłopaczków, którzy już zakończyli swój udział w konkursie, pozowali zaś do zdjęć z piszczącymi panieneczkami.
A wyjątek stanowił jak zawsze Wank.
Stworzenie owo było bowiem tak zajęte pokazywaniem języka Austriakom, że nastolatki o fotkach z nim mogły zapomnieć.
A Vera?
Powoli  przyzwyczajała się do świata nart.
Coraz większą grupę skoczków traktowała jak braci.
Zmieniła się przez te pół roku.
Wydoroślała.
Spoważniała.
No i spodziewała się dziecka!
Świat był taki uroczy.
Mimo tego co przydarzyło się jej tydzień temu.
Stała właśnie i próbowała odczepić od siebie grupkę wścibskich dziennikarzy, którzy zasypywali ją ogniem uciążliwych pytań:
-Jak to jest być dziewczyną, dla której gwiazda skoków pragnie zwolnić karierę?
-Czy ma już pani w domu miejsce na Kryształową Kulę, która dzisiaj do niego przybędzie?
-Dlaczego ten pani skoczek uparł się, aby brać ślub po cichu?
A może to pani decyzja?
- Dlaczego on nazywa panią "Goldie"?
Z obsesji wyrwał ją dopiero Freund, który chwycił ją za rękę i pociągnął w stronę dolnej części zeskoku.
Tam stał już Wankuś, cały uśmiechnięty:
-Jeszcze moment i przegapiłabyś skok dla, którego tu sterczysz- powiedział.
- To wszystko przez tych dziennikarzy. Wiesz , że oni mnie nawet o meble pytają?
-Bo korzystają, że jeszcze nie nauczyłaś się im mówić "odpieprzcie się". Ale ja Cię nauczę, spoko. A co do mebli...
- Dobra , cicho już!
To miał być ostatni skok tego sezonu.
Najlepszego sezonu w jego dotychczasowej karierzę.
Wszedł spokojnie na belkę.
Spojrzał na Schustera.
Trener był wyluzowany...
... czyli warunki były dobre.
Potem odwrócił się w stronę telebimu.
Tysiące tryumfalnie machających flag.
Wrzask kibiców.
Zbliżenie na kulę , którą już za chwile dostanie do ręki.
A potem na nią.
Na największe trofeum jego życia.
Stoi tam pomiędzy Severinem a Wankiem i nerwowo ściska te drobne rączki.
Spokojnie kochana.
Obiecał, że nie będzie się już musiała tak stresować.
Obiecał, że do dnia, w którym narodzi się jego potomek, ograniczy treningi do koniecznego minimum.
Obiecał i nie żałuje...
I zaraz mocno ją wyściska.
Nie mógł się już doczekać , aż odda swoją próbę.
Bo w myślach nie był już na skoczni, tylko przed ołtarzem.
Na widok machającej chorągiewki pospiesznie odbił się więc od belki.
I od tego momentu już wiedział.
Z prawą nartą coś było nie tak.
Nie, to niemożliwe.
Przecież miał na sobie najnowocześniejszy, najbezpieczniejszy sprzęt.
Przecież został on sprawdzony przez kilku serwismanów.
A jednak...
Wiązanie kompletnie nie przytrzymywało mu buta.
Jakby ktoś przeciął znajdującą się w nim sprężynę.
Ktoś kto bardzo dobrze wiedział jak ten cały system działa.
I liczył się z konsekwencjami swojego czynu.
Dobra, teraz nie ważne.
Teraz musi wytrzymać.
Wylądować.
Odległość się już nie liczy...
Ale niestety, narta spadła tuż za progiem.
A on sam wybił się bardzo wysoko.
Po czym zaczął "lecieć" w dół.
Veronika,Vera, Veruś...
Boże, chroń ją.
Nie słyszał już dźwięku gogli rozbijających się z głuchym trzaskiem o zeskok.
Nie czuł olbrzymiej prędkości z jaką jego głowa zetknęła się z ziemią.
Ani bólu łamiących się kości.
Zapadła ciemna, bardzo długa noc...
Biedna dziewczyna mogła tylko patrzeć.
Jak cały jej świat płonie.
I jeśli TEN CZŁOWIEK naprawdę chciał chorej zemsty, nastała chwila, w której dostał to czego pragnął:
Wyraz jej oczu...
Stos, do którego przykuty został
Paryż.
Wreszcie ogień, który kradł bez litości.
                                                          ************************
                    Październik 2014
- Nie, to nie był przypadek- mruknął Welli.
- Ja też tak myślę. Ale wierzę w sprawiedliwość. Jakieś dowody na to wszystko muszą być. I ten ktoś...
- On to się powinien bać śmierci. Duchów też!!!
- Andi, jego uczucia to już nie nasza sprawa. My jesteśmy od tego, żeby odpowiedział za wypadek Richarda. I jeśli naprawdę chciał go zabić, to trafił za kratki.
- Ale strach...
-Andi! Jeśli duchy mogłyby schodzić na ziemię, to Vera stałaby tu teraz i tuliła Melanie, a nie uganiała się za tym gnojem.
A tak na boku, to za dużo oglądasz horrorów, typu "Zmierzch", a potem mieszasz to z naprawdę poważnymi sprawami...
- W "Zmierzchu" to były wampiry...
- Dobra, dobra. Nie gadamy teraz o kinie dla gimnazjalistek. Wracając do tematu, to przecież, w tych wszystkich boksach, w Klingenthal są jakieś kamery. Tylko FIS odgórnie, żeby nie robić afery, przyjęło wersję o nieszczęśliwym wypadku.
- Kamery?
- Trzeba ich zmusić, aby ktoś to wszystko przejrzał.
- I prawda wyjdzie na jaw... A teraz dasz tej whisky?
- I w końcu znowu nie mówiliśmy o tobie. Heh, dobra , jedna, maleńka szklanka.
- Dzięki Wankuś!
- Ale potem herbata. I przebierasz się w jakieś moje suche rzeczy. zgoda?
Poszedł do kuchni i wrócił z naczyniem dla młodego.
Ten dosłownie wydarł mu je z ręki, po czym powoli zaczął sączyć łyk po łyku, kropelkę po kropelce...
Alkohol to lekarstwo, ale i narkotyk.
Gorzki smak na zapomnienie.
Gorzki smak na zapicie uczuć.
Gorzki smak na nieświadomość.
A miłość? Nie wiadomo...
Wank wyszedł z pokoju , udając się do łazienki.
A gdy wrócił zastał przyjaciela skulonego na stole. Który nie miał już w ręce szklaneczki, tylko całą ogromną flaszkę.
- Andreas- nie miał nawet siły go za to objechać- idź spać,
- Spoko Wank - jego rozszerzone źrenice przepełnione ogromem bólu spojrzały przed siebie- nie troszcz się o mnie. Wszystko skończone.
Biedny dzieciak być może miał prawo tak twierdzić.
Ale tak na serio to był dopiero początek...
                             _________________________________________
 Przeklęty blogger usunął mi pół rozdziału po publikacji, musiałam poprawiać :(
Jest piąteczka. Na razie mam zapas odcinków, ale nie wiem co będzie za jakiś miesiąc.
W szkole coraz trudniej, ale też byłam na wyjeździe integracyjnym, poznałam zajebistych ludzi, więc może będzie spoko :)
Trzymajcie się kochane :*
Dzięki za wszystko i do przyszłego tygodnia.

13 komentarzy:

  1. Przed chwilą rozsadzała mnie energia z nadmiaru cukru we krwi. ( od jutra odwyk na colę )
    A teraz siedzę i beczę, jak głupia ;-; ja wiem, że to tylko fikcja, ale... No, ale... Jak mogłaś zniszczyć tak życie Veronice i Richiem.!? A co najważniejsze ich córce.!!
    Wankuś mój kochany wujcio Wankuś ;3
    A Wellinger się nagle taki filozof zrobił. Nie martw się Andi nie tylko ty się boisz śmierci, wszyscy się jej bolą. :C Jest jedną z moich fobii : pająki, psy, lekarze, ciemność i śmierć. ( tylko nie wykorzystaj, że ci to powiedziałam, ludzie wiedzą tylko o lekarzach ; > )

    Pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje kochana<3
      Ty zawsze jesteś taka prędka i komentujesz jako pierwsza :)
      Ja też się lękam tego wszystkiego, oprócz psów i pająków, bo ja kocham wszystkie zwierzęta świata.
      A do lekarza się boję chodzić choć sama chcę nim być. Ale nienawidzę pobierania krwi.
      Trzymaj się :*

      Usuń
  2. Po kolei. Po pierwsze ten początek mimo wszytsko miał w sobie trochę radości. Przynajmniej jak dla mnie. Bo ona już nie cierpi. Patrzy na nich z góry i kocha, tak jak kochała. A Richard? Lepiej niech na niego jeszcze trochę poczeka. Jak sama przyznała, jest potrzebny tu, na dole.
    I po raz kolejny powiem, że bardzo podoba mi się taki dojrzały Wank. Potrafi się wszystkim zająć, łącznie z melancholijnym Welli. Oj, Andi. Chyba każdy boi się śmierci.
    A co do tego, co się stało z Richardem... Brak słów. Po prostu nie wiem, co powiedzieć. Sprawdziły się moje przypuszczenia, że to ktoś ze skokowego światka. Dalej obstawiam, że ktoś zazdrosny o ich szczęście, sukcesy Richiego, o Vere. I rozumiem wszystko. Ból, poczucie niesprawiedliwości. Ale nie zrozumiem, jak można się posunąć do czegoś takiego.
    A ten opis przeżyć Freitaga sprawił, że miałam ciarki. Dosłownie. Wiedział, że coś jest nie tak, że ma małe szanse. A mimo to w obliczu niebezpieczeństwa najbardziej martwił się o to, jak poradzi sobie Vera.
    Czyżby FIS był w to wszystko zamieszany? Czemu nie udostępnili nagrań? Nie chce mi się wierzyć, że tylko ze względu na dobro wizerunku. W ogóle tyle tu niedomówień i tajemnic, że chce się czytać i czytać bez końca. I co zauważyłam: każdy rozdział jest coraz lepszy. Tak, jakbyś, no nie wiem, nabierała lekkości w pisaniu, może doświadczeniu. Dlatego z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg.
    PS: Szkoła nie jest taka zła ;) Grunt to pozytywne podejście :)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo <3
      Nie wiem czy piszę coraz lepiej, ciągle wytykam sobie masę błędów. Ale na pewno ta historia wciągnęła mnie ogromnie. Jestem z nią już bardzo zżyta i z moimi dręczonymi postaciami też .
      Także coraz bardziej boli mnie ich krzywdzenie. Tak jakby ta fikcja żyła naprawdę.
      Pozdrawiam gorąco :*

      Usuń
  3. Zachwycona jak zawsze.
    Mimo że rozpijasz mi Wellingera. ;b
    A tak poważnie, nie mam pojęcia jakim potworem musi być ten, który zrobił to Richardowi.
    Tej jednej rzeczy nie pojmę i nawet nie próbuję szukać wskazówek i próbować zgadywania.
    Cierpliwie poczekam na rozwój wydarzeń.
    I wujcio Wank to jest to.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki kochana<3
      Ten potwór jest dla mnie też nieludzki, choć sama go wybrałam.
      Ale czy jest taki zły do końca? Eee, to już same ocenicie, ale ja siedząc nad dalszymi rozdziałami tej historii paradoksalnie mam dla niego odrobinę litości... Która jednak nie zmieni treści.
      Całusy:*
      P.S Czekam z niecierpliwością aż Ty znajdziesz chwilkę na napisanie jakiejś nowości u Wanka, Rysia czy Karla, no i Welliego, który nawet będąc nigdzie jest wszędzie. Więc weny i chwili wolnego czasu :)

      Usuń
  4. Urzekł mnie początek. Niby Ver już wśród nich nie ma, ale kocha ich tak samo.
    Druga rzecz, która mnie urzekła to ta metamorfoza Wanka. Kto by się spodziewał, że on może tak spoważnieć?
    I jeszcze jedna rzecz, której nie rozumiem.
    Jakim odczłowieczonym mutantem trzeba być żeby zrobić coś takiego drugiemu człowiekowi? Przecież to jest nie do pomyślenia. Żaden motyw, którym mogła kierować się ta osoba, jej nie usprawiedliwi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo<3
      Ten początek to mnie osobiście wprost zasmucił. Więc cieszę się, że wam wydał się choć trochę pozytywny i radosny.
      Pozdrawiam:*
      P.S Do Ciebie z komentarzem wpadne jutro. Przepraszam, że dopiero, ale naprawdę czasu coraz mniej.

      Usuń
  5. O Boże jak ja to kocham.
    Wank jest cudny.
    ale cały czas się boję.
    O niego i o Welliego.
    Bo choć ciężko mi to w ogóle napisać to jednak mam upiorne wrażenie, że to wszystko to tylko pozory. Ze któryśz nich stoi za tymi wszystkimi rzeczami, za upadiem Richarda, za spaleniem Paryża ...
    Wiem, że okrutne tak myśleć.
    Ale tu po prostu niczego nie można być pewnym.
    I w jednym rozdziale było powiedziane, że to któryś z Paryżan.
    Nie obcy.
    Boziu, ale przecież Welli jest taki biedny i smutny, a Wank zajmuje się małą Mel.
    Nie rób mi i im tego, proszę ... ;<
    I naprawdę nie mogę się doczekać dalszego ciągu.
    Jesteś wspaniała, wiesz? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli ktoś tu przesadza i chwali kogoś na wyrost to tylko i wyłącznie Ty mnie.
      To są pochlebstwa i rozpieszczanie XD
      Choć bardzo przyjemne, nie powiem.

      Co do twoich pytań to wiesz , że ja też lubię czasem być okrutna.
      No a tak na serio to wy już tyle pomysłów na tego odczłowieczonego potwora macie, że można by drugie opowiadanie stworzyć.No, ale ja wiem swoje od początku, kto i dlaczego, więc nic strasznego już mi nie podsuniesz... I o czym właściwie ta historia ma być też wiem.
      Jak już pisałam jedyną moją wątpliwością jest zakończenie...
      I pisałam też chyba , że jesteś cudowna.
      Trzymaj się kochana <3

      Usuń
  6. Muszę powiedzieć, że co 'teraźniejszy' rozdział, to coraz bardziej zastanawia mnie postać Welliego. Ewidentnie coś w tym chłopaku siedzi, ale nie sądzę, żeby był zdolny do zrobienia czegoś złego Freitagowi. Nie! Myślę, że on po prostu kochał się w Verze, ale patrząc po jego reakcjach nie wierzę, że mógłby skrzywdzić kogokolwiek, że mógłby ją skrzywdzić - bo przecież celując w Richarda, jednocześnie zadawał cios jej. Nie mniej jednak pan Wellinger jest dla mnie bardzo, ale to zagadkową postacią i bardzo mnie intryguje jego 'udział' w tym wszystkim.
    Nie mogę się natomiast nadziwić i przestać zachwycać tą przemianą Wanka. Faktycznie świetnie sobie radzi z małą, nic tylko powinien się postarać o własne, bo mam przeogromną nadzieję, że rolę ojca niedługo będzie mógł przejąć Richard - w sumie zostanie jeszcze rola mamy, jak na razie Wank pełni obie role, więc może później przejąc te jedną - bo po prostu nie wyobrażam sobie, że mogłabyś zabrać nam również jego. Nie, nie zgadzam się i jakoś tak uspokoiły mnie słowa Very z początku rozdziału. Nie wiem czemu, ale gdzieś tam między wierszami dostrzegłam tę nadzieję, że Rysiek się obudzi, że Mell będzie miała przynajmniej ojca. W ogóle ten początek był naprawdę cudowny. Taki smutny, wzruszający, ale dający nadzieję, bo Vera wydaje się być szczęśliwa, wolna. To o kolorach, o tęczy i wybaczeniu było po prostu magiczne. Naprawdę piękne i własnie takie... napełniające nutką optymizmu. Skoro ona była w stanie wybaczyć temu, który do tego wszystkiego doprowadził, to może nie jest on takim straszliwym potworem, na jakiego w tej chwili wychodzi. Bo jak na razie to człowiek powodujący tak straszliwy wypadek, skazujący młodą, przyszłą matkę, która w dodatku już wtedy była chora i potrzebowała spokoju na takie cierpienie, to nieczłowiek. To jakieś podłe stworzenie bez uczuć. W dodatku przecież wszystko wskazuje na to, że to ktoś z wewnątrz. Ktoś, kto ich znał. To właśnie przeraża mnie najbardziej. Ktoś, kogo uważali za przyjaciela skazał ich na takie cierpienie.
    Powiem jeszcze, że zachwycił mnie Rysiek podczas tego wypadkowego skoku. To jak myślał o Veronice. Zarówno przed skokiem, kiedy jeszcze wszystko wydawało się takie wspaniałe, a on pomyślał o niej, jak o największym trofeum jego życia. Ale też później, kiedy spadając z tak wysoka, być może w objęcia śmierci, martwił się tylko o nią. Skarb nie facet. Cudowny skarb.
    Nie wiem też czemu, bo w sumie przewinął się kilka razy, poza tym przecież nie musi przebywać z Andimi, ale zastanawia mnie ta nieobecność Sevcia w tych teraźniejszych rozdziałach. W tych wcześniejszych jest, no chyba że akurat wyleguje się w wannie, i sprawia wrażenie bardzo ważnego elementu tej grupki, a tutaj jakoś ta odstaje. Jakby celowo nie chciał przebywać z cierpiącą dwójką. Ale to tylko moje szalone pomysły, bo jeśli to ma być ktoś im bliski to nie chce żadnego z Andich, więc Sevcio zostaje.
    Pozostaje mi jednak tylko czekać cierpliwie na kolejne rozdziały, a że teraz będzie ten z przeszłości to czekam na Sevcia w wannie :)
    Trzymaj się cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo <3
      Jak już napisałam dziewczyną na górze, w kwestii tej zagadki jestem na tyle bezradna, że nic, a nic zdradzić nie mogę. Więc się zamykam i staram wytrzymać... hm... Choć coraz ciekawsze te wasze spekulacje przyznam.
      Natomiast Sevcia w wannie to akurat mogę Ci obiecać. Będzie jeszcze, będzie :)
      Trzymaj się i dziękuję.

      Usuń
  7. Też mi przyszło do głowy, że coś z Wellingerem jest nie tak. ALe czy on byłby zdolny... No nie wiem. Wiem, że nic nie zdradzisz i dobrze!

    OdpowiedzUsuń