Październik 2013
Była niezmordowana.
Taka żywa, choć krucha.
Taka ciekawa świata, choć nieśmiała.
Kurde, skąd ta kobieta się wzięła?
Dziwiętnastolatka.
Drobna studentka medycyny .
W dodatku z problemami zdrowotnymi.
A tutaj leci sobie jak na skrzydłach paryską ulicą znajdującą się przy dworcu, a wielka gwiazda skoków nie może za nią nadążyć.
Na dodatek nie pozwoliła sobie nawet zabrać tej torebeczki przewieszonej przez ramię.
(Hm... Jakiej maleńkiej, przecież ona ma przy sobie mniej ciuchów niż on sam).
Jeszcze jedno. Nie obraziła się ani troszkę gdy spytał, czy mogą pojechać pociągiem.
(Nie chciał, żeby przekonała się jak przestrzega przepisów drogowych).
Wrecz przeciwnie. Oświadczyła, że kolej, to siedzenie przez całe godziny ,oczekiwanie na stację docelową i tętnienie torów wyraża cały sens podróżowania.
I największy jej plus. Nikomu, dosłownie nikomu nie powiedziała, z kim wyjeżdza.
Żadnego zamieszania.
Żadnych piszczących, zazdrosnych koleżaneczek.
ŻADNEGO PODNIECENIA JEGO OSOBĄ...
Chłopie, tak uczciwie to chyba przegrałeś właśnie dwieście euro.
Z tym fanatykiem komedii romantycznych- czyli Wankiem.
Bo założyłeś się z nim, że nie istnieje kobieta idealna...
*****
-Richard przegiąłeś!
- To nie ja, tylko mój kumpel.
Zacisnął pięści i z trudem zaczął opanowywać gniew.
Bo przecież zapowiedział Andreasowi, że to ma być tani, skromny pokoik.
Nie żeby nie chciał na nią wydać więcej, ale Vera nie znosiła luksusu.
Już na pierwszy rzut oka.
A tutaj?
Cały ogromny apartament, najpierw duży pokój z ogromnym tarasem i kanapą, a potem zaciszna sypialnia. Na domiar wszystkiego łazienka większa od pomieszczeń, a w dodatku wanna z jacuzzi ( dzięki Bogu, bez Freunda w środku).
Aaa, i lodówka wypełniona po brzegi. Pastą z krewetek i małżami na zimno. Brrr, owoce morza. Przecież on zaraz zamknie się w WC i wyrzyga, na samą myśl, że można jeść to ochydne, obślizgłe skorupiactwo.
Właśnie, skorupiactwo.
Tak na boku kolejne pragnienie Severina. Może ten idiota pomylił sobie ich dwóch i zarezerwował to z myślą o blondynie?
Tak czy siak, problem trwa.
Ba...Możnaby ewentualnie stąd uciec, ale babka w recepcji poinformowała go, że wszystkie opłaty ( coś mocno ponad 500 euro za dobę) jest już zapłacone.
Nie ma to jak sytuacja, w której twoi najlepsi przyjaciele znają numer twojego konta w banku...
Z tych rozmyślań wyrwał go wreszcie głos jego towarzyszki.
Dobiegający z tarasu.
- Chodź tu szybko. Widzę wieżę, widzę ją. Ja naprawdę jestem w Paryżu.
Niepewnie stanął w drzwiach i spojrzał na dziewczynę. Ale jej już przeszła złość, za numer z jakością hotelu. I po prostu rzuciła mu się w objęcia.
Po prostu, zupełnie zwyczajnie. Bez żadnych "dodatków"
Więc czemu, aż tak bardzo się cieszył?
- Ej, nie patrz na mnie, tylko widok podziwiaj- pisnęła.
-Wiesz, co? Nie oglądaj już tej swojej Eiffli z balkonu, jak sterczy taka biedota i czeka, tylko zakładaj buty i idziemy do niej w odwiedziny. A zaraz potem do tego twojego muzeum... Luwru!- wyrzucił z siebie tryumfalnie.
Czego w historii tego świata nie zrobili już faceci , dla przedstawicielek płci pięknej?
Jego dotychczasowy wysiłek był ciągle, mimo wszystko poważnie znikomy...
*****
Trzy godziny później, po wystaniu kupy czasu w makabrycznych kolejkach, byli wreszcie na górze.
Radość Veroniki sięgnęła zenitu. Kręciła się w kółko z aparatem, przepraszała potrąconych turystów i nieustannie wyrażała zachwyt nad każdym widzianym budyneczkiem.
Widząc tą irracjonalną radość, te ogniki w jej oczach, to zachowanie małej dziewczynki, Richie zaczął stwierdzać , że jego dotychczasowe życie przepływało mu przez palce.
Jasne, był w wieku, w którym należy brać całymi garściami, ale
on...
Skoki, dziewczyny, imprezy, alkohol. Skoki ,dziewczyny, imprezy, alkohol.
Błędne zamknięte koło. Do którego przez własny egoizm nie miał ochoty dopuszczać nic więcej.
I właśnie zrozumiał ile tracił...
Podszedł do Very stojącej przy balustradzie.
Zimny, październikowy wiatr chłodził ich twarze.
Ludzie obok nich zmieniali się i zmieniali...
A płowe kosmyki kołysane przez podmuchy, znowu wpadały mu do ust.
I tym razem miał pewność, że to nie Wank.
Boże, gdyby nagle się obudził...
Gdyby okazało się, że to tylko piękny sen, a ta wyjątkowa istotka jednak jest Wankiem...
Nie, spokojnie.
To rzeczywistość.
W pewnym momencie zwrócili ku sobie swoje twarze.
Hm... Pocałunek na Wieży Eiffla?
Freitag nie widział wyraźniejszych przeciwskazań. Ale dziewczyna tylko złapała go za rękę i pociągnęła w stronę schodów.
- Ty to lubisz coś trzymać w buzi- parsknęła - będę musiała spinać włosy w kucyk.
I pobiegli do Luwru.
Tam już nie mogła cykać cały czas zdjęć. Zajęła się więc próbą wytłumaczenia skoczkowi elementarnych podstaw z dziedziny historii i sztuki, dotyczących tego co oglądali. A on coraz bardziej wytrzeszczał oczy.
-Kobieto, mówiłaś, że studiujesz medycynę. A tutaj...
- Nie, to jest wiedza dla każdego. Mam ją jeszcze częściowo ze szkoły. Tak naprawdę, jak czytam informacje w tych gablotkach to stwierdzam, że nie wiem o tym wszystkim niczego.
Hm... On wolał do gablotek nie sięgać. Wystarczył mu przytłaczający nadmiar informacji z zakresu podstawówki...
Przesuwali się pomiędzy dziełami, aż doszli do "Mona Lisy" Da Vinci.
- Ja wiem kto to namalował- krzyknął dumny chłopak.
-Brawo, dostaniesz Nobla- roztargała palcami jego czarną czuprynę.
Uuu, jakie to było przyjemne.
- Ona była Włoszką, wiesz? Nikt nie wie właściwie nic więcej. Faktem jest tylko, że krążą o tym obrazie tysiące opowieści. Kręcono filmy, pisano książki...
- Była Włoszką, ale stała się Paryżanką I teraz każdy paryski gość na nią patrzy. Miała niemałe szczęście.
- Ooo, więc jednak wielkiej gwieździe sportu się tutaj podoba.
- A co myślałaś. Jestem zwyczajny dwudziestolatek. I też mam serce, tylko... Tylko zwykle o nim zapominam.
- Richard... Ale ta kobieta z obrazu, wcale nie miała akurat w tym sensie jakiegoś ogromnego farta...
Bo... Obywatelem Paryża może zostać każdy...
Sama nie wiedziała po co to mówi.
Naszczęście nie musiała zacząć się tłumaczyć, bo w tym momencie zaczęła na nich krzyczeć pokaźna grupa wycieczkowiczów z Japonii.
No tak, stali piętnaście minut, tamując ruch przed najważniejszym obiektem muzealnym.
Więc chcąc, czy nie chcąc musieli się przesunąć, iść dalej. Wyjść na ulicę, na której powoli zaczęło się zmierzchać.
Zamierzał zabrać ją na elegancką ą kolację, tak by chyba wypadało, choć specjalnie się na tym nie znał. Tylko , że dziewczyna cały czas skręcała w boczne uliczki, wchodziła do sklepików.
Dobra, cokolwiek ma być ,będzie tak jak ona chce.
- Ej, a gdybym ja Cię teraz namalował. Może za pięćset lat, to ciebie by pokazywali na ścianach muzeów. Mona Lisa... Hm, Mona Vera brzmi lepiej, wiesz?
-Umiesz Ty rysować w ogóle?
- Nooo, mógłbym malować abstrakcję.
- A co, jestem taka abstrakcyjna?
- Nie! Mówiłem, że to ja bym namalował abstrakcję... Bo abstrakcje są brzydkie- wypalił - Ty to jesteś kwestia wyobraźni wyższego gatunku.
- Oj Richie , Richie...
- A ja nie nadaję się do niczego. Totalnie beztalencie, jak widzisz...
- Skoczek, przecież Ty masz wielki dar- spuściła oczy
- Yyyyyy?
- Potrafisz w jednej chwili zapewnić niespodziewane szczęście zupełnie obcej osobie, za darmo. No bo co ja Ci dałam?
- Yyyyyy
-Właśnie. Ty po prostu jesteś dobry.
To ostatnie zdanie zamurowało go tak, że nawet wyrzucenie z siebie przedostatniej litery alfabetu stało się niemożliwe.
Wrósł w ziemię.
Fajnie, może zamieni się w małe drzewko, jakąś lipę czy coś w tym stylu. Będzie sobie rósł w środku Paryża i obserwował przechodniów.
- Świetny żarcik- mruknął wreszcie.
- Oj tam. To wcale nie był żart...
- Nie pamiętasz jak Ci ostatnio o sobie gadałem...
- Dziecinady i bzdury. Smakujesz życia. Potem dorośniesz i wyrośniesz. A to co mi teraz dałeś, już zostanie. Nie jesteś egoistą, nawet jeśli tak myślisz. Prawdziwy egoista, mówi, że jest najuczynniejszym człowiekiem na świecie. Wiesz? A tak w ogóle to gdzie my idziemy?
To pytanie sprowadziło go z powrotem na ziemię.
Bo miał ją wziąść do restauracji.
Bo nawet zarezerwował stolik ( na wszelki wypadek już bez pomocy kumpli. Nie miał ochoty, na kolejne ostrygi. A może jeszcze na dodatek ślimaki, przecież to Francja).
Tylko, że w tym momencie nie wiedział gdzie jest.
Wziął głęboki oddech:
- Veronika, ja się zgubiłem...
Jak dziecko.
Jak zwyczajny Wellinger pozbawiony opieki.
Brawo inteligencie.
Na dodatek właśnie zaczął padać deszcz.
A ona? Znowu się nie gniewała:
-No to witaj przygodo. Przeżycie zaczyna się wtedy, gdy kończą się plany. Chodź!
Kobieta idealna?
Błąd.
Panna Veronika po prostu nie jest kobietą.
Innego wyjaśnienia jego mózg praktycznie nie znajdował...
___________________
Rany , jak słodko... :(
Depresja jesienna mnie pogrąża, patrzę na lejący deszcz i... No właśnie nie wiem.
A ogólnie to OK.
W końcu już niedaleko do zimy, a w niedziele końcówka LGP.
Raczej w pełnej obsadzie<3
Ściskam was kochane moje :*
To był zamach na moje gardło. Przecież po tym histerycznym śmiechu ja już nigdy nie będę mogła mówić. Więc będę chorować dalej.
OdpowiedzUsuńNieważne.
Moim zdaniem to nie było aż tak słodkie.
Śmieszne, niesamowite, wciągające, o tak.
Mówiłam Ci, że ja uwielbiam Twoje pisanie w każdym wydaniu.
Ale na Bozie kochaną... Freund. Ja myślałam, że padnę przy tej wannie.
Jesteś niemożliwa. ;b
Ale i tak Cię kocham <3
Już chora? No głupie pytanie, przecież to już październik. Idę rano do szkoły, patrzę na ten deszcz i dostaję szału... Chyb
Usuńa nie lubię jesieni.
Tak czy owak zdrowiej prędko :)
Dzięki za komentarz i buziaki kochana<3
Uhuhu jak ja uwielbiam takiego zakochanego po uszy Richiego! Jest taki kochany. I te jego obawy, żeby to wszystko nie było snem i żeby Vera nie okazała się Wankiem. To mogłoby być traumatyczne przeżycie.
OdpowiedzUsuńZabrał ją do tego Paryża o wszystko na razie jest takie piękne. Piękne, nie słodkie! To zasadnicza różnica, moja droga :) Tylko, że my wiem, jak to wszystko się dalej potoczy. I to sprawia, że zaraz po śmiechu z rej skocznej zgrai, zaczynam się smucić.
Trzymaj się sadystko :)
Pozdrawiam ;)
Nazwałaś mnie sadystką :p
UsuńNo może i nią jestem, ale ja przynajmniej moja droga nie nasyłam na biednych skoczków idących przez zimne pustkowie, morderców z nożami.
Wiedz, że ja tu dalej płaczę przez twój ostatni rozdział :(((
Dziękuję bardzo za komentarz <3
Buziaki :*
Ja też chora ; - ; A właściwie mam przeziębiona krew... znowu i znowu muszę się zmagać z głupim wrzodem. ;/ Musiał sobie wybrać akurat ucho, teraz nie mogę mieć 2 słuchawek w uszach xd A tak właściwie to miałam się uczyć, ale tak dla relaksu sobie najpierw czytam. ;D głupia karna kartkówka z biologii. xd dzięki Kamil, dzięki Radek. Normalnie gorzej niż gimbaza.xd
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału:
1) Jakie to było słodkie *o* Aż mi się normalnie cieplej na sercu zrobiło, oni się tak kochają ;3 Mimo, że dopiero się poznali.
2) Nie wiem, czy będę w stanie się teraz uczyć po tym tekście " Na szczęście bez Freunda w środku " czy jakoś tak xd
3) Oj, Rysiek po coś ty podawał ty głupkom swój nr. konta. Trzeba było pomyśleć, że tak będzie.
I teraz znowu, jak ja wrócę do tej smutnej szarej rzeczywistości, gdzie jest ta biedna mała Melanie, bez tatusia i mamusi. ; - ; Dobrze, że ma takiego wujcia Wanka ;3 I tego filozoficznego Andiego ;3
Pozdrawiam i weny ;*
Dziękuję kochana <3
UsuńCzy oni się już kochają, hm...
A szara rzeczywistość , dla kontrastu musi być. Ja myślałam na początku, aby pisać to opowiadanie chronologicznie, ale tak podoba mi się bardziej, bo w zależności od rozdziału piszę rozdział to przeszły, to teraźniejszy...
A co biologi to wszystko rozumiem i sama czytając twój komentarz się jej też uczyłam. Ale w moim przypadku to nie kara, tylko codzienność na kochanym , uniwersyteckim biol-chemie :)
Ale mnie biologia wciąga, więc nie narzekam.
Gorzej z matmą, matmy nie trawię.
A gimbaza to nie wiek gimnazjalny, to stan umysłu. Niektórym zostaje na zawsze, trzeba być wyrozumiałym :p
Trzymaj się kochana :*
no proszę, nawet mnie coś bierze, także ten sezon choróbsk zbiera pełne żniwo ;/
OdpowiedzUsuńno ale co do rozdziału ...
nie mogę uwierzyć, że jesteś w stanie na niego narzekać! przecież to nie było zbyt slodkie, ale urocze, wręcz idealne i piękne!
Veronica jest pewną zagadka, bo ciężko stwierdzić co czuje, ale Richie już wpadł jak śliwka w kompot i to jest po prostu cudne patrzeć, jak ta milość się w nim rozwija, przerażając go coraz bardziej. Ale Vera ma rację. wyszalał się, nacieszył życiem to teraz się statkuje. Kochany Rysiu :D
to wszystko było urocze wiesz? Wieża Eiffla, Mona Lisa, zagubienie Rysia i ten wielki apartament. A ja się założę, że Wank chciał dobrze, haha ;>
czekam niecierpliwie na więcej! :*
Ja zawsze narzekam na siebie, taka to już jestem. A tak w ogóle to dopiero się uczę pisania.
UsuńNatomiast czy ona go kocha, to sama do końca nie ogarniam.
Nie ma to jak nie rozumieć własnych bohaterów XD
A Wank pewnie, że chciał dobrze. Bo wedle swojego prywatnego poczucia inteligencji, on ma najwyższe IQ na świecie :)
Pozdrawiam kochana i dziękuję jak zawsze :*
Czytam, czytam a tu nagle KONIEC. I muszę czekać na kolejny... Mnie się podobają te, jak je zwiesz "słodkie", rozdziały. I myślę, że w całej historii są potrzebne. Kumple pobijają wszystko, a apartament jak sobie wyobraziłam to do tej pory się śmieję.
OdpowiedzUsuńNo i cóż. Muszę czekać na ciąg dalszy. Pozdrawiam!
Dzięki wielkie , że znalazłaś i wpadłaś <3
UsuńKażde napisane słówko jest dla mnie niezwykle ważne i motywujące.
I ciesze się, że wam jak widać te rozdziały nie wydają się aż tak naiwne, jak mnie.
Jestem przewrażliwiona na cukier :)
Pozdrawiam, trzymaj się :*
"Jak zwyczajny Wellinger pozbawiony opieki" - zabiłaś mnie ty stwierdzeniem. Jest takie... kochane! Uwielbiam Welliego w roli zagubionego dzieciaka, choć ja wciąż pamiętam tę drugą, późniejszą część tej historii i tego podejrzanego Welliego. Pamiętam też, że później już nie jest tak kolorowo, tak cudownie. Wręcz przeciwnie! Jednak pamiętam też, że później to nie oni zepsuli to wszystko, że to nie oni zniszczyli ten Paryż. Zrobił to ktoś trzeci, a ich cudowna, naprawę niezwykła miłość, która własnie powolutku rodzi się w tych częściach przetrwała do końca. Do samiutkiego końca. I jest w tym coś pięknego, choć boleśnie brutalnego, bo ten koniec nastał tak szybko. Zdecydowanie za szybko.
OdpowiedzUsuńJednak przez pryzmat tego naprawdę cudownie patrzy się na to ich rodzące się uczucie. Na te wszystkie zachwyty Richiego Veronicą, na jego starania i przemianę jaka w nim zaszła za sprawą tej dziewczyny. Imprezowicz, żyjący chwilą podrywacz, który nagle odkrywa zupełnie inny świat. Świat zauroczenia i całkowitego oddania jednej osobie - nie nazwę jeszcze jego uczuć miłością, chyba za wcześnie, poza tym on przeżywa na razie właśnie takie całkowite, kochane zaślepienie Verą. Widzi same jej dobre cechy i nie może się nadziwić jak taki anioł chodzi po ziemi. O tak, Richi przeżywa najcudowniejszy stan motylków w brzuchu i myślę, że Vera też, choć tutaj bardziej wkradamy się we wnętrze Freitaga, ale widać, że ona też czuję się wyjątkowo w jego towarzystwie. W dodatku w takim miejscu. Szkoda tylko, że nie doszło do tego pocałunku na Wieży Eiffla, taki symboliczny i uroczy by był. No i w pełni zgadzam się z Veronicą odnośnie tego, że Richi nie jest egoistą, że to dobry i porządny chłopak, a to co dla niej zrobił było wprost magiczne. No a przeszłość, młodość to szaleństwo, a on może potrzebował się wyszumieć, żeby właśnie lepiej docenić to, co teraz odkrywa i zyskuje za jej sprawą.
Nie wiem zupełnie czemu narzekasz na słodkość tych rozdziałów. Może są ciut słodkie, ale dzięki temu piękne, bo równoważą piękno tych późniejszych, dramatycznych wydarzeń. Tamte rozdziały rozdzierają serce, dają do myślenia i spowite są dużą dawką tajemnicy. Tutaj mamy lekkość, ciepło rodzącego się uczucia; przemyślenia na temat tego jak zmienia się człowiek pod wpływem drugiej osoby, a wszystko to z domieszką niezawodnego humoru. Uwielbiam to połączenie i uważam, że obie części tej historii są tak samo wartościowe i piękne.
No i był Sevcio w wannie, a raczej go w niej na szczęście nie było. Chociaż ja bym tak wcale tego pewna nie była. Oni wyszli, a on wyleguje się w jacuzzi i objada ostrygami :D
Co ja mogę jeszcze dodać. Po prostu cudowny odcinek i cukier dobry, a wręcz potrzebny tej dwójce.
Pozdrawiam i dużo weny życzę.
Dziękuję<3
UsuńDopiero teraz, bo na prawdę nie mam dużo czasu...
Jak chyba każdy na tym świecie :)
Rozbawiłaś mnie tym, że Sev jednak sobie w wannie siedzi.
Wiesz, że bym na to nie wpadła?
No, ale fakt, oni są zdolni do wszystkiego.
Pozdrawiam.
Ja jak zwykle z opóźnieniem :( Przepraszam.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało :) Wcale nie czuć tu żadnej naiwności. Jest słodko, ale nieprzesadnie. A poza tym - skoro już wiemy jak ta miłość się skończy, to czemu miałybyśmy narzekać na takie rozdziały? :)
PS Fragment z wanną przyćmił wszystko, hahahaha :D
Dziękuję<3
UsuńJa jak mówię, cieszę się z tego jak wy na to patrzycie.
Wam się ma podobać, ja siebie samej i tak nie zadowolę...
Hm... Tylko zakończenie niekoniecznie się musi wszystkim przypaść do gustu...
Buziaki:*
Przepraszam Cię, że dopiero teraz komentuję, ale w końcu znalazłam czas. Czasami choroba przydaje się w życiu :)
OdpowiedzUsuńMatko, jak ja kocham takiego Freitaga. No cud i miód. Stara się w jakikolwiek sposób rozkochać(?) w sobie Verę. Ach, no i jego kochani przyjaciele. No cóż, starali się!
Fragment o Wanku i wieży Eiffla mnie rozwalił. Śmieję się jak głupia :D
Pozdrawiam ;**
Dzięki<3
UsuńNie przepraszaj, bo ja doskonale rozumiem czym są zaległości.
Hm... Być może on już nie musi jej w sobie rozkochiwać?
Zdrowiej szybko (choć czasem paradoksalnie dobrze jest zachorować, nie powiem).
Trzymaj się i czekam na nowości u Ciebie...