czwartek, 3 października 2013

7. Bad man

Mieli rację.
Cholerną, parszywą rację.
Choć tak bardzo chcieli się okazać idiotami z powalonym zasobem wyobraźni.
Chcieli, aby wszystko okazało się wypadkiem, tragedią, zwyczajnym nieszcześciem.
Przecież w końcu mówi się, że tak zwani "wybrańcy", Ci cudowni, Ci najwspanialsi umierają młodo...
Pasowałoby...
Ale w tym świecie jedyną nadrzędną wartością jest prawda.
Do momentu jej ukrycia umarli nie spoczną spokojnue w grobach. A żywi nie zaznają szczęścia.
Wank zrobił aferę w Niemieckim Związku Narciarskim (a nikt nie miał takiej zdolności do awanturowania się jak on).
Właściciel skoczni ściągnął archiwalny monitoring.
Pozostało czekanie.
Dwa tygodnie męczarni...
                                                                                                                                     Listopad 2014
...a po dwóch tygodniach siedzieli przerażeni na komisariacie policji.
- Severin Freund, Andreas Wellinger i Andreas Wank?- spytał policjant.
- Tak.
- Słuchajcie panowie, zostaliście tu wezwani, bo to dzięki wam to wszystko ujrzało światło dzienne.
- No dokładnie to dzięki mnie- krzyknął Wank- kiedy zżerały go nerwy, nadal potrafił zamienić się w niepoważnego dzieciaka.
Bał się tego co zaraz usłyszy.
I szczerze nie wiedział czego się spodziewać.
- Hm, kontynuując cała ta sprawa jest mocno kontrowersyjna, a FIS zależy przede wszystkim na tym aby nie wybuchła afera. Są przerażeni , że ten numer zaważy na całym narciarstwie klasycznym.
Błagają, aby mediom nie udało się niczego wywąchać.
- Niestety - wtrącił drugi funkcjonariusz- to już nie jest sprawa instytucji sportowych, tylko prokuratury. To... Wiem, że to może być mimo wszystko dla Was szokiem. Ale ten rzekomy
" nieszczęśliwy wypadek czarującego, młodego chłopaka, pokazujący kruchość sportu" prawdopodobnie był w rzeczywistości doskonałą próbą morderstwa.
Miny skoczków były przerażające.
Bo rozmyślali nad tym , że mógł świadomie zawinić człowiek. Ale to słowo "morderstwo"? Ciarki aż przechodziły po plecach.
- Zabijać Richarda? - powiedział Freund- to nie ma sensu. Najmniejszego.
- Kto?- chciał w tym czasie wiedzieć Wank- jak dorwę tą szmatę, dostanie to na co zasłużył.
- Spokojnie. Może zaczniemy od początku. To jest nagranie z pomieszczenia, na górze skoczni w Klingenthal. Tam gdzie zawsze trzyma się narty. Proszę.
Chłopcy wpatrzyli się w ekran laptopa. I zobaczyli:
Drzwi do pomieszczenia się otwierają. Wchodzą Richard i Wellinger. Odkładają narty, zawzięcie o czymś dyskutują, wyglądają na przerażonych.
Nagle wpadają Norwedzy, rzucają w Niemców herbatnikami jak to mają w zwyczaju. Zaczepiają Freitaga, który wyraźnie nie ma nastroju do żartów, próbują go rozbawić. W końcu wszyscy, wychodzą trzaskając drzwiami Narty stoją nietknięte i wyraźnie wszystkie takie same. Nagle znowu widać, że klamka się porusza. szparka przez którą ktoś wsadza rękę.Precyzyjnie rzuca żółto-czarną chustką, tak , że zasłania cały obiektyw kamery. Chwilowo następuje brak obrazu. Mija pięć minut. Po narty przychodzi cała grupa skoczków, ściągają materiał, unoszą ręce,dziwią się widocznie kto robi takie żałosne żarty z zasłanianiem.
Jedna rzecz rzuca się w oczy, wiązanie w narcie Richiego jest wykrzywione. Oczywiście widać to dopiero na powiększeniu.

- Kurwa, wy dalej nie wiecie...
- Niestety. A więc pierwsze, przykre i właściwie absurdalne pytanie. Czy macie 100% pewności, że wasz przyjaciel nie miał praktycznie żadnych powodów aby próbować się zabić?
- Skądże - Severin pokręcił wściekle głową- to był najszczęśliwszy człowiek pod słońcem. Przecież on miał się zaraz żenić, córka w drodzę, sezon, w którym znokautował resztę stawki. Nie, nie.
Hm... Wskazałbym może w naszej kadrze, kogoś ,kto mógłby się targnąć na swoje życie. Ale jedno jest pewne, to nie Richie. On byłby na samym końcu takiej listy.
- Dobrze. Oczywiście to było tylko zagadnienie rutynowe. Samobójcy, jeśli nie są chorzy psychicznie, nie przygotowują ze szczegółami swojej śmierci. I z pewnością nie zakrywają kamer...
- A Veronika Seeford- drugiemu funkcjonariuszowi widać bardzo się spieszyło- czy przed związaniem się z Freitagiem, lub nawet w trakcie, miała coś wspólnego z kimkolwiek ze ze skoczków?
- Jak pan śmie- krzyknął dotychczas milczący Welli - Goldie była wcieleniem uczciwości, dobra i wierności. A ponad to ona nie żyje, proszę jej nie obrażać.
- Andreas!- blondyn pociągnął kumpla spowrotem na krzesło- przecież to jest śledztwo. Oni chcą nam pomóc. I nie znają naszej Very. Bardzo przepraszam za kumpla.
- W porządku , ale ponawiam pytanie.
- Ja byłem z nią związany- Wank jak zawsze musiał wykazać się wysokim stopniem intelektu.
- Słucham?
- Nooo. Byłem jej przyjacielem. Miałem ją nawet poprowadzić do ślubu i być chrzestnym Melanie, co zresztą się nie zmieni. Aaa, i pomagałem Richardowi się oświadczyć...
- Ej- mruknął Sev- tekst oświadczyn to napisałem ja...
-Ale ja byłem w kwiaciarni, ja go wspierałem na duchu, i ja...
Chcieli zachować dobre wspomnienia. Wierzyli, że tak wygrają ze złem.
- Dobrze, dobrze. Ten rodzaj relacji nas raczej nie obchodzi. A jakiś ukryty wielbiciel? Czy zachowanie, któregoś ze skoczków się zmieniło, odkąd ta dziewczyna zaszła w ciążę?
- A więc przede wszystkim nikt nie wiedział, że ona jest w ciąży- mruknął Sev- Owszem Richie powiedział, że rezygnuje z LGP z powodu zdrowia narzeczonej, ale bez szczegółów. Prawdę znaliśmy tylko my i jego rodzina. Taki motyw nie miałby sensu...
- A nie możnaby po prostu wziąść tej żółto-czarnej szmaty i zrobić testów na odciski palców?- mruknął Andreas.
- Niestety, chustka zniknęła. Ktoś rzucił ją na ziemię, została podeptana, a pracownicy sprzątający skocznię twierdzą, że nic takiego w pomieszczeniu nie znaleźli. Ten koszmar był planowany i przeprowadzony bez najmniejszych niedociągnięć.
Na boku, kojarzycie kogoś kto nosi takie coś?
- Zaraz...
- Tak panie Wank?
- Przecież to nie jest jakiś tajemny szalik. To firmowy znaczek naszego teamu.
-Wszyscy takie dostaliśmy- dodał Severin- ja mam trzy.
-A ja pięć. Świetnie się nimi nawet wyciera nos, gdy jest nadmiar.
- Często, gdy się zedrą, lądują w koszu. Każdy może na nich naszyć loga własnych sponsorów i jest ok.
- Aha. Wniosek z tego, że po pierwsze po przedmiocie nie dojdziemy raczej do jego właściciela, który raczej jest członkiem niemieckiego zespołu. A po drugie właściciel nie musi być wcale winny sposobowi w jaki ten przedmiot użyto.
-Czyli nic się nie da zrobić? Musi się  dać. A jak coś się stanie dziecku?- wybuchł Wank.
- Jak to? Czy można uważać, że córce Freitaga grozi niebezpieczeństwo?
- Nie wiem nic. Vera się bała, ale nie chciała zdradzać szczegółów...
-Czy my możemy już iść- spytał Wellinger- głowa mnie boli.
- Dobrze.... Na razie tyle. W  jakichkolwiek obaw proszę o kontakt. A, i nikomu ze skoczków, ani słowa bez potrzeby.
-Dlaczego?- zdziwił się Freund- przecież w innych zespołach mamy przyjaciół...
- Z bardzo prostej przyczyny...Nikt oprócz was nie jest postawiony po za podejrzeniami...
Wyszli na chodnik, który nie wydawał się chodnikiem...
Ulica nie wydawała się ulicą.
Trawa, trawą.
A niebo, niebem.
Mieli wrażenie, że ktoś ich śledzi.
Podążą za nimi krok w krok.
Nigdy nie odpuści...
I w każdej chwili może im wbić nóż w plecy...
                *****
                                                                                                      zapiski tego kogoś:
"Mogę rozmawiać już tylko z papierem. Żaden człowiek by mnie nie zrozumiał.
Żaden człowiek znający prawdę nie spróbowałby mnie usprawiedliwić.
Niemiecka kadra jest załamana.
Niektórzy popadają już w paranoję.
Szkoda patrzeć na twarz Wellingera...
Czysta szkoda...
Inni skoczkowie też zaczynają się czegoś domyślać.
Wszyscy się boją, bo może jeszcze komuś coś się stanie?
Wiem, że ktoś pewnie ucierpi, takie sytuacje to jedno, wielkie, nieskończone pasmo cierpień.
Ale ja już nie chcę nikomu nic robić. Nigdy w życiu nie chciałbym zabić istoty żywej.
Nie jestem mordercą!
Ale jakiś głos wewnątrz mnie mówi coś innego: "jesteś".
To był wtedy impuls.
Chory impuls.
Byłem przerażony myślą, że wszystko się wyda...
Że zdjęcia z tego feralnego lutego wyciekną do gazet...I może fakt, chciałem, żeby nie wystartował.
Żeby się wywalił.
Pocharatał.
Żeby trochę się .ośmieszył
Żeby przesunąć TEN ŚLUB.
Ale nigdy, przenigdy nie planowałem jego śmierci.
Vera... Kochana, maleńka dziewczynka...
Nienawidziła mnie.
I jej ostatnią myślą było pewnie to , że mnie przeklina.
Jasne... Niby wielu skoczków robiło do niej maślane oczy.
Wiele osób płakało na pogrzebie, w niektórych przypadkach była to czysta rozpacz.
Ale  ja zniszczyłem jej szczęście.
Tylko JA.
Wszyscy pewnie myślą, że jestem psychopatą, że to co zrobiłem mnie cieszy.
A tymczasem ja nie mogę tak dłużej.
Chciałbym tylko cofnąć czas.
Wrócić radość na znerwicowane twarze niemieckiego teamu.
I na policzki Veruś
Dać jej szczęście z jej dzieckiem
DZIECKIEM FREITAGA...
W końcu... Bądż co bądź ... I z nim samym.
Ale się nie da.
Ona NIE ŻYJE .
Odeszła... Zniknęła... Przeminęła...
Zamykając drzwi... Odcinając drogę... I nie ma już miejsca na żadne przeprosiny.
Nie wiem czy prawda kiedykolwiek wyjdzie na jaw...
Może to by było lepsze...
Nie ważne. Teraz wywalę te kartki do kosza i znowu będę sam, już na zawsze.
Wbrew pozorom, na tym świecie istnieje  niezniszczalna sprawiedliwość. I dobrzy mają w nim szansę na cudowne istnienie. Aż nie przyjdą Ci źli...
Którzy zapłacą swoją karę, piekło na ziemi...
Veronika... Gdybym na prawdę Cię kochał , zrozumiałbym , że twoje serce bije dla niego...  Już to wiem, aż za dobrze.
To nie była miłość tylko pożądanie.
Ślepa , niszcząca na oślep destrukcja...
Pocieszę Cię...
Będę tak trwać i trwać, z wiecznym uciskiem w głębi siebie.
Z faktem, że może da się oszukać świat, ale własnemu sumieniu nie zamknie się ust...
Ono ciągle będzie mi robić wyrzuty
Z pragnieniem aby usłyszeć wybaczenie, którego nie usłyszę już nigdy...
Może zaczynam rozumieć samobójców, ale samemu brak mi odwagi.
Zarówno do życia, jak i do skończenia ze sobą...
Myślę o tym, ale nie wiem czy potrafię... Jestem zwyczajnym śmieciem.
Tyle...
Gdybyś pragnęła przed śmiercią zemsty, to ją masz..."
      ___________________________________________________________________
Jak widzicie ciągnę to dalej...
Ostatnio tak skupiona na tzw "części cukrowej" , że już prawie ją skończyłam...
No bo co jak co, ale jest znacznie krótsza...
EEEE, przez was nawet ją polubiłam, szczególnie ostatni jej part XD
Ściskam was i liczę, że wszystkie tydzień temu chore, już wyleczone.
A jak nie, to dużo zdrowia.
Dziś Klingenthal, a ja nie mam czasu oglądnąć...
Przyszłość najważniejsza :)
Ściskam was i do napisania:*

14 komentarzy:

  1. Moja Droga, to się robi coraz bardziej kryminalne. A mi się jeszcze bardziej podoba.
    Tylko teraz jest pytanie, kim jest ten tajemniczy KTOŚ, kto postanowił zrujnować wszystkim życie? I to pytanie będzie mnie męczyć i męczyć.
    Ale to dobrze, bo akcja jest coraz ciekawsza :D
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana.
      No liczę , że się wam w jakiś głupi sposób nie wygadam o ileś tam rozdziałów za wcześnie.
      Co do kryminału, to on jest tutaj troszkę taki mimowolny ( no, bo taka historia bądź co bądź nie może elementów śledztwa nie zawierać).
      Ale liczę, że nie zabiją one sensu i przekazu, o który mi chodzi najbardziej.
      Trzymaj się<3

      Usuń
  2. Nieśmiało przypominam, że to Ty uśmierciłaś główną bohaterkę, a jej ukochany jest w śpiączce, sadystko ;)
    Kocham takie kryminalne wątki. Siedziałam jak na szpilkach, gdy to czytałam, bo myślałam, że dowiem się kto to zrobił. A tak przyjdzie mi jeszcze poczekać.
    Sprawdziły się moje przewidywania, że ten ktoś był zakochany w Verze. I tak jak mówiłam, rozumiem zazdrość, zranione uczucia, gniew, ale to, do czego się posunął, to... bark słów.
    Ulżyło mi trochę, że to nie Welli za tym wszystkim stoi. Nie lubię wątków z młodocianymi przestępcami ;)
    Tak strasznie mi żal Richarda :(
    Czekam na następny, bardzo niecierpliwie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, że uśmierciłam główną bohaterkę, nie mniej jednak uważam się za znacznie mniej okrutną niż twój dzisiejszy rozdział :(
      Niemniej jednak, trzeba przyznać tak na boku, że chyba największym sensem takich fikcji jest żeby miały jakieś przesłanie.
      A taki ból zostaje na dużej niż' 'i żyli długo i szczęśliwie, mając piątkę dzieci. późniejszych gwiazd skoków"
      Więc w sumie...

      Co do młodocianych przestępców to chyba trochę nie zadowolona będziesz musiała być ,bo większość skoczków jest względnie młoda...
      A zresztą kogo nie szkoda na zrobienie z niego czarnego charakteru...
      No dobra, zgoda: jestem sadystką :)
      Trzymaj się kochana i czekam na nowość, może tym razem dla równowagi emocjonalnej na zesłanych?
      Buziaki:*

      Usuń
  3. Dobra nie ma to, jak 2 załamujące opowiadania pod rząd. Nie spodziewaj się pod długiego komentarza, bo jestem jeszcze załamana po Muose ; - ; Miałam takiego banana na twarzy po dzisiejszych otrzęsinach klas pierwszych, koceniu i Klingenthal. ( Aho przyjeżdżaj, bo mam ochotę cię wyściskać ;3 )
    A teraz wracam do załamanej Suomi. ; - ; Że kurwa to jeden z Niemców ?! ; o Nawet nie wiem kogo oskarżać : Wank ?! Neymayer ?! Schmitt ?! Geiger ?! Jak mi to zrobisz Andiemu, albo Karlowi to wiec, że cię znajdę.

    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję<3
      Hm... Ja tu ani jednym słowem nie napisałam, że on na stówkę jest Niemcem...
      Choć oczywiście nie twierdzę też, że nie jest.
      Mi też się Klingental strasznie podobało, choć marzy mi się wreszcie konkurs bez jaj z wiatrem :(
      Ta jasne miałam nie oglądać, ale ooczywiście musiałam.
      A potem to uczenie się na sprawdzian po nocach...
      Co tam, liczy się, że się umie. Wyśpię się dzisiaj :)
      Buziaki:*

      Usuń
  4. A ja dalej myślę, że to niestety Wellinger. Czytałam dwa razy i tego nie można wykluczyć... Dziwacznie się zachowuję. Ale poczekam cierpliwie na rozwiązanie. Swoją drogą to zazdroszę Richardowi takich kumpli jak Freund i Wank. Awantura Wanka była genialna. I to wyznanie, że był z Verą związany. Przyjaźnią. I kłótnia kto pomagał przy oświadczynach. Ach, ach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :)
      A Wanka i Severina to ja tu uwielbiam. Choć przyznam, że niektóre ich szaleństwa są wzorowanie na moich , własnych kumplach.
      No, oczywiście Sev w wannie już nie.
      Pozdrawiam:*

      Usuń
  5. Hm, nie licz dzisiaj na jakiś mądry komentarz, bo nie mam nastroju po przeczytaniu tego rozdziału.
    I jestem zła na siebie, bo nic nie potrafię wywnioskować.
    Opisujesz to wszystko w taki sposób, że nie mogę się skupić na szukaniu ewentualnych wskazówek. Zamiast tego, zachwycam się tylko Twoim talentem pisarskim. Może gdybym miała czas czytać te rozdziały po dziesięć razy, to by mi pomogło. Ale niestety, szkoła.
    Więc muszę czekać aż Ty to wyjaśnisz, a cierpliwość nie jest moją mocną stroną.
    Ściskam ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, Ty mnie tym moim talentem pisarskim nie dołuj, bo piszesz to pod każdym postem, aż jeszcze w to na serio uwierzę:)
      Heh... Szkoła...
      Ja bym niektóre wasze rozdziały czytała i z 20, razy , gdyby było lato...
      Ściskam i pozdrawiam:*

      Usuń
  6. No to teraz wszystko wskazuje, iż zrobił to ktoś z niemieckiej kadry. Jakoś trudno mi w to uwierzyć i podejrzewam, że są to jak na razie błędne wskazówki :P Ktoś tam powyżej oskarża Wellingera, ale mi się nie wydaje aby był to on. W końcu osoba, która to zrobiła się nad nim użalała, a Andreas raczej nie myślałby o sobie jako o kimś trzecim.
    Pozostaje jedynie czekać. A mnie to czekanie coraz bardziej wciąga, chociaż nie ukrywam, że chciałabym już poznać prawdę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki moja droga<3
      Ty wiesz, że tobie też nic nie mogę napisać. Co nie?
      Przypuszczam, że gdy prawda wreszcie wyjszie na jaw to niektóre już wszystko wymyślą, a niektóre będą zszokowane. I dobrze zauważyłaś, że to jest śledztwo i nie wszystko musi być prawdziwe...
      Dobra , buziaki i czekam na nowość u Ciebie:*

      Usuń
  7. Włączam mój siódmy zmysł detektywa, czytam dwa razy ten rozdział, wracam nawet do kilku poprzednich w poszukiwaniu czegoś istotnego i stwierdzam, że zupełnie, ale to zupełnie nic nie wiem! Przez cały czas obstawiałam Welliego, nawet przez większość tego rozdziału wydawał mi się dziwnie podejrzany. Szczególnie podczas tej rozmowy z policjantami, bo jego reakcje na każdą, najmniejszą nawet wzmiankę o Verze były wyjątkowo żywiołowe i zastanawiające. Co chyba tylko potwierdza moją teorię, że był po uszy zakochany w tej dziewczynie, ale wychodzi na to, że to nie on spowodował wypadek Freitaga. Zastanowiło mnie też to, że to właśnie Welli wszedł do tego pomieszczenia z Richardem i jeszcze ta uwaga Severina, że w ich drużynie można byłoby wskazać kogoś, kto mógłby się targnąć na własne życie, ale to na pewno nie byłby Richi. Od razu przed oczami stanął mi ten zbolały Welli i nawet zaczęłam się zastanawiać, czy ten wypadek nie miał dotyczyć właśnie jego. Tylko co, pomyliłby sobie własne narty? Co prawda to 'narty stoją nietknięte i wyraźnie wszystkie takie same...' nieco mnie zastanowiło, ale nie! Wychodzi jednak na to, że Welli coś wie. Rozmawiali o czymś w tym pokoju i byli przerażeni.
    Tylko że wszystkie moje pomysły i domysły wzięły w łeb w tej części pisanej przez sprawcę. Bo z niej jasno wynika, że "wypadek" był celowo skierowany na Richarda. Owszem, nie chciał go zabić, ale nie była to żadna pomyłka. To Richi był celem. W dodatku na 99% to nie Welli, bo przecież nie pisałby o sobie w trzeciej osobie. Chyba. Bardziej potwierdza to moją nową tezę, że Wellinger coś wie, a przynajmniej ma jakieś podejrzenia.
    Wcześniej byłam też całkowicie przekonana, że tym kimś jest któryś z tej trójki najbliższej Richardowi. Teraz natomiast zaczynam nieco w to wątpić. Może był blisko, ale nie aż tak. Może to żaden z Niemców, bo przecież Sevcio głośno zastrzegł, że oni mają przyjaciół w innych drużynach, a jak czytałam tę część 'oprawcy' to wydawało mi się, że pisząc o drużynie niemieckiej niejako się od tego separuje. Oczywiście mogę się tutaj mylić, może po prostu tak bardzo chcę, żeby to nie był żaden z tej trójki.
    A i swoją drogą, w tej części Sevcio wyraźnie zaznaczył swoją obecność, mogę więc chyba przestać wysnuwać wnioski, że jest podejrzany bo odciął się od grupy.
    W każdym bądź razie wiem tylko tyle, że kompletnie nic nie wiem. Mam mętlik, ale przyznam, że bardzo mi się to podoba. To świadczy o świetnie skonstruowanej intrydze, którą nie tak łatwo rozgryźć, a mnie, jako czytelnika naprawdę wielu kryminałów, nie tak łatwo wywieść mnie w pole. Dlatego jestem zachwycona.
    Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz natomiast - co stało się w lutym, bo wypadek był w marcu, a sprawca pisze o czymś z lutego. Jestem bardzo ciekawa co takiego się wówczas wydarzyło, bo coś czuję, ze to może być klucz do rozwiązania tej zagadki.
    Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję<3
      Muszę przyznać, że strasznie lubię tą wnikliwość twoich komentarzy, ten detektywistyczny umysł:D
      Masz więcej pomysłów niz ja w momencie, w którym to wszystko wymyślałam :)
      Ale w końcu wybrałam ten jedyny...
      Nie mogę nic powiedzieć, ale masz rację. To co było w lutym praktycznie zdradza to co w marcu...
      Pozdrawiam.
      Trzymaj się:*

      Usuń