Listopad 2014
Koperty były puste...
Właśnie, puściuteńkie...
Tylko zaadresowane.
Do niej.
Bez podania nadawcy.
No i skoczkowie stanęli w kropce. Bo gdyby w jakichkolwiek okolicznościach, z czyjejkolwiek winy, ona jednak zdradziła go z jakimś facetem to sprawa byłaby jasna. I wstyd się nawet do takiej myśli przyznać... Ale to by znaczyło, że im samym nic a nic nie grozi...
Dwa dni przed sezonem:
-Jutro będziemy w Klingenthal- westchnął Wank zapinając swoją wielką walizkę- ehh, patrzcie, nawet bagaż mam pusty. Nie chciało mi się zabrać nawet jednej rzeczy dla jaj...
-A mi płynu kąpielowego- uzupełnił Sev- Kiedy ja w ogóle ostatnio byłem w drogerii?
-Albo ja w nocnym klubie... Kurde, mógłbym nigdy już tam nie wejść... Co tam, mógłbym sobie odciąć język i nic do końca życia nie powiedzieć, byleby ...
-Wiesz ile ja już obiecywałem? Nawet bym wannę wywalił i spędził całe życie pod prysznicem... Tylko niech on się obudzi...
Ktoś kto popatrzył by na to z boku, nazwałby ich nieczułymi zwyrodnialcami.
A oni wcale się nie nabijali.
Po prostu to był najgłębszy, najdoskonalszy sposób wyrażania ich skoczkowych uczuć...
Tyle razy patrzyli w niebo...
Tyle razy wzdychali z błagalną
miną...
Było tylko jedno lekarstwo na strach- NADZIEJA...
-Młody- mruknął Sev, spoglądając na Wellingera-spakowany?
-Hmm... - odparł chłopak. Był ostatnio o dziwo jakby spokojniejszy.
Wydobyty że swojego, nieskończonej, narkotycznego osłupienia.
Wyzwolony z tajemnego, czarnego mroku- tak... Ale...
-Co?
-Listy...- wcisnął mocniej dłonie w głąb swojej puchowej bluzy.
Wankuś i Freund zamilkli. Tak bardzo starali się aby on o niczym nie wiedział... A więc skąd???
-Listy... Są na strychu, u niego w domu... Odwieźliście je z małą, pomiędzy ubraniami, papierami i resztą tego co może się przydać, nie leżą już w tym pudle...
Widzieli, że chciał z siebie wyrzucić coś jeszcze...
Coś co ciążyło...
Paliło...
Ogień, na który broni nie miały żadne wojska, straże pożarne, ani nawet całą potęga wody z oceanów...
Ale oni nie mogli na to pozwolić...
To można było (przynajmniej tak myśleli), załatwić w hotelu, po zawodach...
Natomiast to drugie nie miało prawa czekać...
Godzinę później Wank walił do drzwi rodzinnego domu swojego przyjaciela. Drzwi się otworzyły i zobaczył w nich jego siostrę, z Melly na rękach.
-Hej Liz i cześć malutka, wujcio cię już trzy dni nie odwiedzał.
Miał małego fioła na punkcie tego dzieciaka. Był taki idealny... Idealny skutek nieszczęścia, który nigdy w dzieciństwie nie zazna już pełni szczęścia.
Zabrał wychowankę na ręcę i przcisnął mocno do siebie. Mała zachwycona zaczeła rozkosznie mruczeć, ale nie trwało to zbyt długo. Już po chwili rozległ się huk i płacz dziecka.
Skoczek odwrócił morderczy wzrok na to co stało za nim, czyli na Welliego, jego zahipnotyzowane oczy i ceramiczną figurkę rozbitą na podłodzę.
Może to wszystko nie byłoby takie dziwne, gdyby powodem lęku nastolatka nie była... Sukienka siostry Freitaga...
-Boże... Nie, tylko nie to- wyjąkał.
-Ej, o co chodzi z tym ciuchem?- spytał szeptem Sev.
-To jest prezent Richiego dla Very- odparła dziewczyna- dała mi go na koniec, wraz ze wszystkim czego nigdy nie nosiła...
-Nieprawda- wykrzyczał nagle młody- zielona sukienka... Zielona... Ona ją ubrała, wtedy, raz, jedyny... I był luty... Ale przyszli Ci straszni ludzie... I to było wtedy co... Co...- niedokończywszy opadł bezwładnie na posadzkę.
Tyle wystarczyło. Wank zaczął dawać Sevciowi znaki...
-Idziemy na chwilkę na strych po dokumenty- skłamał- oddaję Ci ją- włożył Melanie w ręce jej młodej cioci- błagam zrób herbaty temu tutaj...
Dziewczyna 'przejęła" dziecko, po czym zaprowadziła zapłakanego Andiego do kuchni.
-Przepraszam- powiedziała- nie powinnam jej ubierać. To... Bądź co bądź pewien rodzaj świętości- po jej policzkach zaczęły także kapać łzy...
-Świętość?- jęknął Welli- mniejszego przeciwieństwa już się nie dało znaleść? To jest symbol najgorszego zła na świecie, wiesz...- głos mu się załamał- a to dziecko- pokazał palcem na wielkie ryśkowe oczęta maleństwa- niech je. zobaczą...Ono jest największym na Ziemii, niekończącym się nigdy wyrzutem sumienia...
Nagle niespodziewanie wtulił twarz w siostrę przyjaciela. Ta ostatnia pogładziła go po włosach nie mówiąc dosłownie nic.
W sumie pasował jej ten uścisk.
Właściwie czuła do kumpla ukochanego brata jakąś dziwną więź odkąd pierwszy raz przekroczył próg ich domu...
Wtedy, kiedy wszystko jeszcze miało być cudowne...
Ale gdzieś podskórnie wyczuwała, że on swoim dotykiem nie szuka jej...
Tylko zielonej sukienki...
Klingenthal, sobota:
Czasem już nie wierzysz w słońce.
Nie wierzysz, że wędruje po niebie.
Dając tyle samo ciepła wszystkim.
Biednym i bogatym...
Pięknym i brzydkim...
Dobrym i złym.
Czasem nie wierzysz, że na świecie została nadzieja.
Pociesz się, zawsze może być jeszcze gorzej...
**********
Po akcji z ostatnim wybuchem młodego, koszulką Lisy, skrzynią na strychu i listami, które mówiły wszystko, jednocześnie nie mówiąc nic, przestali na dobre zachowywać się jak ludzie.
Byli jakimiś mrocznymi stworami, łowcami tajemnic. Ścigali czarnego rycerza...
Bez broni.
Bez mocy.
Bez wskazówek.
Kierowani tylko bezinteresowną przyjaźnią.
Ich mózgi nie były już organami myślenia, tylko zlepkami bezużytecznycznych, porościnanych, przechowujących zbyt dużą liczbę faktów i mitów neuronów...
-To nic nie da- mruknął Severin patrząc na kumpla.
Seria próbna dobiegła już końca, wszyscy skoczkowie siedzieli sobie w stołówce na dole, zajadając ciasteczka i kanapki, a oni tkwili w pomieszczeniu na narty.
TYM pomieszczeniu.
Wank stał przy drzwiach i rzucał reprezentacyjną apaszką w kamerę monitoringu.
- Ej, widzisz? Próbuję bezskutecznie trafić po raz dwudziesty. Jak on to zrobił?
- Mamy wskazówkę... Doskonale celuje i umie planować. Ale na prawdę się nie da?
-Sam spróbuj!
Zamienili się miejscami.
-Pudło. On musiał to długo trenować. Psychopata cholerny...
-A Veronika z nim spała- dodał Andreas- choć ciągle chciałbym wierzyć , że to nie prawda. Jak ona mogła to zrobić Richiemu? Przecież on ją tak strasznie kochał... Życie by oddał...
-Kto wie czy nie oddał- odparł głucho Freund
-Przestań... Jak ja sobie przypomnę jak ona za nim płakała, jak chciała urodzić zdrowe dziecko, jak prosiła żebym zajął się Melly...
-Chyba, że ktoś podrobił te papiery, podrzucił nam je w celu zwiedzenia nas z tropu...
-Podrobił list Very? Nie Sev, nie... Ale mogło być gorzej...
-Że co?
-Ta gnida ją zmusiła... Zagroziła, że zrobi coś Richardowi jeśli nie pójdą razem do łóżka.
Albo jeszcze tragiczniej... Boże, czemu ja muszę sobie w ogóle wyobrażać takie koszmary?
-Andreas... Ona wpadła w depresję, ciąglę rozpaczała, Freitag nie opuszczał jej nawet na sekundę, ale ona nie chciała mu powiedzieć co się dzieje. Więc... My chyba to wszystko powinniśmy powiedzieć policji...
-Choć z drugiej strony na koniec sezonu humor jej wrócił. Myślała o dziecku, planowała ślub. Chciała aby to stało się jak najszybciej...
-No właśnie... Bała się, tak jak my teraz. Udajemy normalnych, a siedzimy tu, żeby nikt nie przeciął nam wiązań w nartach...
-Może i tak. Ale ja z jeszcze jednego powodu. Czytałeś kiedyś kryminały?
-Nooo.
-Więc czasem tam tak było. Detektywi zbierali na miejscu zbrodni wszystkich, którzy byli tam w chwili jej popełnienia. Pozorowali okoliczności, nawet najmniejsze detale.
-I???
-Morderca zwykle nie wytrzymywał i się zdradzał. Tyle...
-Rozumiem. Jeśli to wszystko prawda... Biedna Goldie...
-A Wellinger?- Wank postanowił troszkę zmienić temat- to jego "wtedy kiedy Ci ludzie"?
-Wiesz, on mógł po prostu być pijany jak zawsze... Ale może też coś wiedzieć... I jemu także mogą grozić... Wie nawet o listach... Andi zawsze miał szczęście do znajdowania się w niewłaściwym punkcie i w niewłaściwym czasie...
-Tak. Jeśli chcemy znać prawdę musimy go przycisnąć...
-Tylko jak?
-Niech Lisa go przyciśnie. Przecież on ją lubi mimo tej akcji z koszulką, a ona jest ukochaną siostrą Freitaga.
-Wank, bez obrazy, ale jesteś głupi. Tłumacz biednej dziewczynie, że ktoś chciał zamordować jej brata.
- O rany. I tak po tych bzdurach , które ostatnio widnieją w mediach, najgorszy debil coś ogarnie, więc...--Nie, nie mój drogi, rozgryzienie Andiego jest zadaniem dla nas dwóch, tylko i wyłącznie...
- Jack Daniels- wykrzyknął tryumfalnie skoczek.
-Yyyy, o czym ty pieprzysz?
-Na trzeźwo nic nam nie powie, ale gdy weźmiemy go w ustronne miejsce i zachęcimy do wyzerowania kilku dużych butelek...
(Były krótkie chwile, w których Wank ponownie stawał się tym starym Wankiem).
-Raczej nie trzeba go zachęcać. Ale chłopie, sam przed chwilą mówiłeś, że po pijaku człowiek nie wie co mówi...
-Freund...
-No?
-Nigdy nie pomyślałem o jednej rzeczy, bardzo istotnej, a powinienem...
-Czyli? O czym? Ja już na serio jestem gotowy na wszystko...
-O chwili tuż przed i tuż po wypadku. Boże, jakim ja jestem debilem... Detektyw od siedmiu boleści. To wszystko się zgadza, im ktoś groził!
-Andreas, mów wreszcie...
15 marca 2014
Siedzieli na ławce w skoczkowej wiosce i pili podkradzione Autom RedBulle.
Bądź co bądź, przygotowywali się na fetę.
Tylko mieli pilnować Very, a ona gdzieś im zniknęła.
Tak, jasne męczyła się z dziennikarzami .
Niech się przyzwyczaja. Ostatnio była w bardzo ciężkim stanie , ale wydawało się, że ten dołek spowodowany ciążą i nawrotem choroby mijają bezpowrotnie.
Sev wstał.
-Jeszcze jakieś dwadzieścia minut ten konkurs potrwa, idę do boksu wziąść prysznic.
-Idź, idź ,a ja Goldie poszukam- Wank też podniósł się na nogi.
Pewnym krokiem przeszedł przez strefę dla mediów, aż nagle wskoczył na niego Wellinger .Chłopak był rozstrzęsiony, oddał właśnie najbeznadziejniejszy skok tej zimy.
Ostatni skok.
-Młody, co jest? Wrzuć na luz, każdemu czasem nie idzie...
-Wank, zatrzymaj ten konkurs. Proszę zatrzymaj go! Nie mogą dalej skakać! Ja muszę wejść tam na górę.
-Ale co się dzieje?
-To jest niebezpieczne, naprawdę... Choć i tak będzie źle... Oni mu dadzą...
Andreas starszy poklepał imennika po głowie i przekonany o tym, że to kolejny atak opóźnionego dojrzewania, wyleciał na zeskok. Po chwili dołączyli do niego Sev, Veronika i reszta chłopaków z kadry. Tylko Welliego szlak trafił. Po tej dziwnej rozmowie przepadł jak kamień w wodę...
Ale nikt wtedy o nim nie myślał. Tłum wstał z krzesełek, aby oklaskiwać zwycięzcę Pucharu Świata.
-Ladies and gentelmens: Richard Freitag!!!
Tyle , że po chwili po skoczni przebiegła fala krzyków...
Jęki niedowierzania...
Piski zrozpaczonych fanek...
Brawa bezpowrotnie ucichły...
Wank wiele się nie namyślając pchnął opadającą mu na ręcę, bezwładną dziewczynę w ramiona Freunda i poleciał na przód. Jego przyjaciel dosłownie zsunął mu się do stóp... A raczej zsunęło się to co z tego przyjaciela zostało...
Bezwładne, kruche ciało, wyglądające jak martwe.
Ciągnące za sobą długaśną smugę świeżej krwi...
Widok był przerażający...
Cała twarz pocharatana odłamkami rozwalonych gogli.
Nie było już widać tych urokliwych dołeczków...
Ręka wygięta w jakąś, dziwaczną spiralę.
Złamana na wylot.
Z wystającymi kośćmi.
Andreas poczuł, że robi mu się słabo. Mimo to ukląkł na ziemi i złapał nieprzytomnego za dłoń, (tą którą dało się jeszcze dotknąć), po czym położył sobie jego głowę na kolanach
Po chwili spodnie były mokre... I zasadniczo zmieniły kolor.
Tak drastycznego wypadku skoki narciarskie nie widziały od dziesięcioleci...
-Richie, Richie- wrzasnął - proszę... NIE!!! Słyszysz mnie???
Słyszał... Na ten krótki splot sekund odzyskał świadomość.
-Veronika- z trudem otworzył usta pryskając kumplowi na policzki czerwonym płynem- kochanie... Nawet jeśli...
-Richard, spokojnie, wszystko będzie dobrze. Ratownicy już tu idą...
-Nawettt, jeślii ... To i taaak Cię kocham- wyjęczał - niezaleleżnie od wszystkiego...
Ciemność...
Znowu noc...
Taka ciemna.
Długa.
Pusta.
Bez NIEJ.
Miał tę parę sekund na przeanalizowanie całego swojego źycia.
Bo czuł że umiera...
Chwilę później podeszli do nich ludzie w pomarańczowych kartkach. Wyciągnęli Wanka na bok i rozpoczęli akcję.
Chłopak jak w jakimś transie wrócił do grupki stojącej sztywno na dole.
Goldie nie rozpaczała głośno. Miała w oczach subtelne łzy.
Ale łzy wielkiego zawodu.
Łzy zdawające się zapowiadać koniec.
NIE MOGŁA MU DAĆ SATYSFAKCJI
Gdy zobaczyła kolor ubrania Wanka, opadła na grunt...
A on przez te koszmary zapomniał o wszystkich wówczas niezrozumiałych słowach...
*************
-Boże, dopiero teraz to wszystko rozumiem. Ktoś ich zadręczył, zastraszył wszystkich, po czym rozwalił mu te narty. Dlaczego ja nie posłuchałem tego dzieciaka i nie zacząłem alarmować FIS-u żeby przerwali ten konkurs. Dlaczego???
-Wank, nie mogłeś inaczej. Teraz musimy się zająć czym innym, musimy uświadomić Andiemu, że to nie jego wina, że zna prawdę. I że musi wszystko wyśpiewać...
-Tłumacz coś takiemu. On potrzebuje chyba specjalistycznej opieki, a nie nas...
-Spokojnie. Przecież widzisz, że stara się żyć. Cały ranek siedział dzisiaj i gadał z Liz.
-Hm... Ona też to przebolała bardzo. Może są potrzebni sobie na wzajem, co? To jest dobra dziewczyna, umie się zająć Mell...
(Dla Wankusia każdy człowiek, który poświęcił minutę uwagi jego wychowance był godzien wszelkich pochwał).
-Może... W każdym razie wiem, że dzisiaj pan Wellinger uwolni się od swojego ciężaru. Biedne dziecko, czemu on nam nie ufa, tylko dzwiga to sam???
-Chcę nas chronić ofiara- odparł Wank - ale my mu pomożemy!
Severin chciał palnąć w tym momencie przyjacielowi kazanie o sile przekonywania, podejściu do trudnych nastolatków i innych podobnych sprawach. Ale drzwi się otwarły i do pomieszczenia wpadł przerażony Geiger.
-Ludzie, żyjecie?- spytał głośno dysząc.
-A dlaczego byśmy mieli nie żyć? Bo nie zbyt rozumiem- spytał podejrzliwie Freund.
Ich umysły oskarżały już dosłownie każdego- o jedno i to samo.
-Bo, bo... - przerwał młody blondyn, po czy odwrócił się i wyjrzał na zewnątrz- oni są tutaj.
Po chwili do pokoju wpadł cały niemiecki sztab z trenerem na czele, a na korytarzu pojawiło się paru nieznośnych fotoreporterów.
-Bogu dzięki- wyjąkał Schuster - nic wam nie jest?
-Chwileczkę, co się dzieje- Wank zaczął wyczuwać w powietrzu coś złego...
Szkoleniowiec zamknął drzwi, aby chłopcy nie usłyszeli tego co miał im do zakomunikowania w blasku fleszy.
-Severin... Andreas... Może usiądźcie... Wellinger...
-Co?- wyjąkał brunet.
-On wypadł przez okno w hotelu... I jest cały pocięty jakimś ... Jakby ktoś mu w tym wszystkim pomógł...
KLINGENTAL BYŁO PRZEKLĘTE...
____________________________
Tydzień kochane!!! Jeszcze tylko jeden!!!
No, a co do tego tutaj, to po prostu was przepraszam. Tak to jest dodawać nowe w nocy i nie mieć czasu na nic...
I żebyście się skupiły na tym co trzeba...: mu nic bardzo, bardzo poważnego nie będzie, czy celowo nie miało być to już inna sprawa, ale nie będzie...
Ściskam was skarby}3
Jtr nadrabiam wasze!!!
Wiesz przecież od czego ja zacznę... no bo, jak mogłaś?
OdpowiedzUsuńTo mi po pierwsze zaburzyło moją pokrętną teorię.
Do drugie ten Twój dopisek, czy ja dobrze rozumiem w nim "celowo nie miało być"?
Bo jeśli tak, to mam kolejne dwie teorie...
znaczy jedna to ta stara, a druga zupełnie nowa i chyba bardziej prawdopodobna...
No ale, żeby mój Pieszczoszek wypadł przez okno?! A to mi pewna osoba wyrzuca mordercze skłonności...
Zgodnie z obietnicą, muszę wspomnieć o jednej rzeczy. Ty jesteś geniuszem, wiesz? Tak sobie myślałam, kiedy czytałam ten rozdział. Bo Ty udzieliłaś w nim tylu informacji i wskazówek, a ja dalej jestem zielona.
I te słowa Rysia.. on wiedział. Cokolwiek Vera zrobiła, on o tym wiedział. Chociaż chyba powinnam powiedzieć cokolwiek jej zrobiono.
A może znowu wpadłam na zły trop...
I ten Sevowy fragment z prysznicem to był chyba specjalnie dla TheNeverland. A taka była cwana, że nie ma wanny.... ;)
Cóż, kochany geniuszu, dzięki Ci za oderwanie mnie od Pana Tadeusza, bo już mi mózg powoli od tego bełkotu wysiada.
Kocham <333
Dzięki kochanie<3
UsuńWidzę, że nie przestaniesz mnie wychwalać, nawet jeśli postraszę Cię w którymś rozdziale, że Sevcio może jeszcze w lodówce siedzieć. Wiedziałam, że masz jakiś trop i aż mnie z ciekawości skręca, jakiż to???
Pozdrawiam^^
W lodówce? Jeju, to by mogło wywołać pozytywne skutki. Bo skoro bałabym się otwierać lodówkę, to w końcu bym schudła. ;)
UsuńHa... Niech będzie jeszcze we wszystkich cukierniach, kawiarniach i w KFC... ;D
UsuńWróciłam <3 Jestem padnięta, ale czytam :D
OdpowiedzUsuńWellinger jest chory psychicznie ja wam to mówię ;-; Zresztą to widać xD
Jezus Maria teraz wszystko mnie boli, po tym opisie upadku. ;-;
Wank kochany oboje możemy się dziś pochwalić szybkim tokiem myślenia <3 Na szczęście u mnie tylko to, Niuniuś był tak niewyspany, że miał 2 bliskie spotkania z podłogą w trakcie spaceru do łazienki :D
Boże czyli to znaczyło, że ich tam dużo do ostrzału? ;-; Ja proszę tylko zachowaj Ryśka i Wanka.
Ej, ja też nie mam wanny tylko prysznic i dla mnie też to pewnie było :D
weny kochana :*
Czytałam z zapartym tchem, a teraz trudnością łapię oddech. Nie umiem znaleźć nawet jednego przymiotnika, który opisałby ten rozdział. Nie wiem co powiedzieć. Teraz to już nic nie rozumiem. Tylko nie bierz tego jako obelgę, bo w kryminałach właśnie o to chodzi ;)
OdpowiedzUsuńA ta końcówka... jedyny sensowny komentarz, który przychodzi mi do głowy to: "O Boże..."
Dziękuję<3
UsuńHa, może faktycznie o to w kryminale ma chodzić, ale ja już wam mówiłam, że ideą tej historii nie jest wątek kryminalny i morał z niej będzie zupełnie inny.
Dziękuję i pozdrawiam:*
Napiszę chyba to samo, co ty ostatnio u mnie. Bo mimo, że dowiadujemy się coraz więcej ( np. to, że Welli jednak nie jest mordercą-psychopatą), to ja mam coraz większy mętlik w głowie.
OdpowiedzUsuńKtoś groził Verze. Welli się o tym dowiedział i jemu też zaczęli grozić i... Nie. To mnie przerasta. A właściwie przerasta mój mózg, co oznacza, że jesteś geniuszem. Bo zawsze, przy każdym opowiadaniu mam swoją wersję wydarzeń, jakiś choćby malutki pomysł. A tutaj nic. Czarna dziura. Dlatego, gdy widzę, że dodajesz rozdział, to niemal lecę z wyciągniętym językiem, żeby go przeczytać jak najszybciej.
PS: Taki Welli w więzieniu to wcale nie byłby głupi pomysł. Wiem, jestem okrutna i złośliwa.
Pozdrawiam :)
Haha, Welli w więzieniu? Ty byś się cieszyła, a takich kilka przyszłoby mnie zabić...
UsuńNigdy wszystkim nie dogodzisz!
Co do rozdziału to jedna mała wskazówka... Cofnijcie się trochę, tu pogodzą się dwa fakty, które nie mają prawa się łączyć.
Ciekawa jestem co wymyślanie za tydzień:)
Dziękuję i pozdrawiam.
Oj, zamieszałaś, zamieszałaś. ALe ja dalej uważam, że Welluś maczał swoje palce w tym wypadku. Stawiam na to, że Vera zdradziła z Wellim Richarda, ale sobie uświadomiła, żekocha tylko Richiego, a Welli chciał na złość Richardowi zrobić, żeby nie wygrał. Tylko przeholował, a tak nie chciał. A wypadek... Może sam siebie chciał ukarać? ...
OdpowiedzUsuńAle jacy ludzie?
Ach! Im więcej wiem, tym niej rozumiem!
Twoja teza jest stała i niezmienna jak widzę ;)
UsuńNie mogę powiedzieć, czy coś z tego co napisałaś jest prawdą. Ale jak stwierdziłaś, ja cholernie lubię mieszać, więc na pewno tak prosto to nie ma ;)
I tak- 'Ci ludzie.' To jest klucz do całej zagadki.
Dziękuję i pozdrawiam<3
Haha, czyli wychodzi na to, że cała moja hipoteza jest do bani :D No nic. Czekam na ciąg dalszy!
UsuńJak zawsze muszę zacząć od przeprosin, że dopiero teraz, ale tym razem - przyznaję - zrobiłam to celowo, bo takiego gwoździa mi wbiłaś tym rozdziałem i jeszcze jedną z uwag pod komentarzami (odnośnie tego połączenia z jakimś wcześniejszym rozdziałem), że postawiłam sobie za honor znalezienie czegoś, rozgryzienie choć odrobinkę tej tajemnicy. No i tak oto przeczytałam trzy razy ten rozdział, przeczytałam jeszcze raz wszystkie poprzednie rozdziały, później jeszcze tak dokładniej te kawałki związane z samym 'wypadkiem' i nic! NIC! Mam wrażenie, że wiem mniej niż wcześniej. Zupełnie nie mam pomysłu, o co może w tym wszystkim chodzić.
OdpowiedzUsuńZacznę może od końca i powiem, że moja pierwsza, oczywista myśl - Welli targnął się na własne życie. W sumie przez większość czasu zachowywał się tak, jakby nie miał za bardzo ochoty żyć. Jednak wyraźnie napisałaś, że ktoś mu 'pomógł' wypaść z tego okna. Czemu? Czy faktycznie ktoś cały czas go szantażował, groził, aż w końcu spełnił swoje słowa? Ale czemu teraz? Może to Klingenthal faktycznie jest przeklęte - nie chcę tak myśleć w obliczu startującego PŚ. A może chodziło o to, że zbliżył się z Lisą? Może ktoś wystraszył się, że w końcu się wygada, albo coś. W dodatku te listy, oni się starali, żeby on nic nie wiedział, a on im wyskakuje z listami. Skąd wiedział? No i oczywiście - choć naprawdę staram się go nie podejrzewać o nic złego - jak oni zaczęli rozważać opcje, że może ktoś podmienił listy, to pomyślałam o nim. Przepraszam Andi, ale naprawdę wyglądasz na bardzo zamieszanego w sprawę.
W dodatku ta jego reakcja i słowa na te sukienkę oraz na Mell. Kiedyś podejrzewałam, że ktoś mógł skrzywdzić - zgwałcić - Verę, a Welli mógł o tym wiedzieć. Jego zachowanie i wypowiedź tylko utwierdziły mnie w tym przekonaniu. Zaskoczyła mnie jednak inna rzecz, a mianowicie ta liczba mnoga 'ci ludzie' - cały czas byłam pewna, że to wszystko dotyczy jednego człowieka, który zrobił to wszystko z miłości do Goldie, a tutaj zaczyna nam się tworzyć jakaś szajka.
No ja naprawdę nie umiem nic wymyślić.
Jeszcze jedna rzecz rzuciła mnie się natomiast w oczy, a mianowicie to, że z ostatniego listu Very do Richarda wywnioskowałam, że ona była pewna, że on nic nie wie o tym, co się wydarzyło - cokolwiek się wydarzyło - i o tym, że Mell mogłaby nie być jego córką, natomiast przez ten urywek świadomości po wypadku Richi mówi, że kocha ją nawet jeśli... a to mi wskazuje na to, że on jednak wiedział i stąd mój pomysł, że może wówczas, co oni rozmawiali i kamera to nagrała, co byli tacy przerażeni, może Welli wtedy nie wytrzymał i wyznał Richardowi prawdę. Powiedział o tym, co wie. No i może to wcale nie Richi miał być ofiara tego wypadku, może to Welli miał zapłacić za dług jęzor. Może to Welli faktycznie kochał Verę, może obwinia się o to, co stało się przyjacielowi, bo wyznał mu prawdę o Veronice i dziecku i przez to stało się to nieszczęście....
Kurcze, nie wiem. Chyba wymyślam teraz za bardzo.
Po prostu pozostaje mi czekać na kolejny rozdział, może wówczas zrozumieć choć odrobinkę więcej, bo jak na razie jestem w wielkiej kropce. Nie wymyślę chyba nic mądrego.
Za dobrze rozplanowałaś te intrygę, ale uwielbiam Cię za to, bo naprawdę każdą wolną ostatnio chwilę spędziłam na analizowaniu kolejnych rozdziałów, a i tak nic ni wiem.
Dlatego mam nadzieję, że nie będziesz nas trzymać do piątku i może już jutro dasz nam coś nowego :)
Buziaczki.
Dziękuję<3
UsuńWskazówka jest w jednym z rozdziałów na prawdę. I aż mnie dziwi, że nikt się specjalnie do niej nie przyczepił... Ale taka rada, ocsuńcie się trochę od Welliego i szukajcie
tego drugiego dna. Jasne chyba nie ma co już mówić, że
on nic nie wie i po prostu jest smutny... Ale od niego już się nic nie dowiecie aż... No właśnie, do pewnego przykrego momentu:< Ale koniecznego dna tej historii...
No i jeszcze Ci powiem, że z jednym elementem idealnie trafiłaś.
Nowy jeszcze nie gotowy, więc raczej nie dziś, bo mam
strasznie dużo pracy... Prawdopodobnie jutro wieczorem.
Pozdrawiam<3
Rany boskie, jak ja się przeraziłam! Z Wellingerem jest źle tak czy inaczej. Nawet jeśli fizycznie nic takiego się nie stało, to psychicznie jest totalnie rozsypany. Totalnie. On coś widział... Tak myślę. Coś, czego widzieć nie powinien.
OdpowiedzUsuńBiedny Richie. Jak czytałam ten opis upadku to po prostu byłam przerażona. I te kilka słów - myślę, że bardzo ważnych słów, choć oczywiście - jak to ja - i tak nie do końca ogarniam. Ale on wiedział.
Wiesz, uwielbiam to opowiadanie, ale w obliczu jutrzejszych kwalifikacji, a potem dwóch konkursów to mnie to troszkę przeraziło teraz, jak sobie zdałam sprawę, że to przecież Klingenthal. Takie tam moje niedorzeczne przemyślenia.
cmok cmok ;**