6 Styczeń 2014
Życie to droga, czasem prosta, czasem bardzo wyboista.
Czasem banalna, czasem kalecząca do bólu.
I żaden lęk nie jest absurdalny.
Żadna krzywda nie zrodziła się z nikąd.
Nawet najlepsza decyzja może kosztować nas wszystko.
Życie to kasyno.
Odkąd człowiek tylko zyska wolną wolę pałęta się po nim.
Wyrzuca z gry innych, a za chwilę wykoleja się samemu.
I nie ma drugich szans, wraca na start (jeżeli w ogóle wraca).
Pozbawiony wszelkich praw i wszelkich prawd.
Sensem tej zabawy są upadki.
Rozstania i powroty.
Krótkie i dalsze skoki.
Gnanie przed siebie...
This is THE LIFE.
********************
Zawsze był ryzykantem.
Chyba najpodstawowszym dowodem tego był fakt co robił w życiu.
Porywająco niebezpieczne latanie na dwóch deskach.
Tyle.
Ale to ryzyko było przecież inne.
Znają się trzy miesiące.
Idealne trzy miesiące.
A on jest pewien, że chce z nią przeżyć całe swoje ziemskie życie?
Tak, był.
Choć Welli ujął to świetnie : "Ty nic o niej nie wiesz. Może jest przeznaczona komuś innemu?"
I o ile tego drugiego zdania nie brał pod uwagę absolutnie to pierwsze bądź co bądź kołatało mu w uszach.
Bo nie znał ani jednej jej wady.
Sam powiedział jej wszystkie własne, ale ona?
Ciągle była tym nieskalanym aniołem fruwającym mu nad głową.
I nie sposób się było nawet domyśleć, gdzie w niej jest fragment czegoś złego.
Przecież w każdym jest...
Ale spokojnie Freitag, na rozgryzienie tej ślicznej układanki,będziesz miał całą wieczność
A teraz stawiasz swoją przyszłość na jedną kartę...
-Kochanie?- jej blada rączka machająca mu przed oczami z bocznego siedzenia samochodu, przywróciła go do świata żywych.
-Tak skarbie?
-O czym myślisz?
-Uuu- nie chciał żeby domyśliła się czegokolwiek- turniej wygrałem, jestem Hanavald. Król Czterech Skoczni.
-Richie, twoja skromność mnie powala. Ciekawi mnie tylko dlaczego wielki władca zamiast fetować swój tryumf, uciekł ze mną z Bischofshofen, co?
-A, to się dopiero dowiesz, nie otwieraj oczu, zaraz będziemy.
Zjechał z autostrady, jednocześnie odrzucając drugą ręką trzydzieste szóste nieodebrane połączenie od Wanka.
Jego biedny kumpel nie mógł sobie wyobrazić czemu Freitag znowu go olewa i nie chce oświadczyć się przy nim, bo przecież on by bardzo pomógł. Taki właśnie był Wankuś.
Wkurzający osioł, do którego nie sposób się nie przywiązać.
Dobra... Dobra... Koniec myślenia o kolegach.
-Veruś, jesteśmy.
Dziewczyna wyskoczyła z samochodu.
-Góry? Idziemy na spacer wariacie?
-Może?
Patrzyli przed siebie wdychając jednocześnie alpejskie, zamrażające cudownie płuca powietrze.
-Richie! Tu są te domy, które oglądałam ostatnio z Norkami.
Większość jest na sprzedaż. Biedne budynki , które na całe życie zostaną rozczarowane. Nikt nie jest podobno taki szalony, żeby je kupić. A niby dlaczego? Ja bym kupiła...
-Kochanie, jak Ciebie się czasem nakręci... A twój ulubiony to ...
-Ten!- mruknęła pokazując mu stary, otoczony bluszczem i porośnięty mchem domek z białymi okiennicami- należał do jakiś ludzi, którzy zginęli w wypadku samochodowym. Był w rozbudowie, nawet z wyznaczonym miejscem na mały basen. Z czego się śmiejesz?
-Z basenów, Seva, Wanka i Norwegów- powiedział mając na myśli noworoczną rozmowę w barze- ale kontynuuj skarbie.
-No i akurat był tam jakiś tymczasowy właściciel, więc weszliśmy z Tomem i Atle do środka. Boże, jakiś cud...
- Ja też chcę zobaczyć- skoczek wyprzedził ją kawałek, poczym otworzył stare, drewniane drzwi- choć!
-Jak tyś to zrobił?
-No, zwycięsca TCS ma swoje sposoby. Wskakujemy.
Dom był po prostu uroczy. Duży salonik z fortepianem i taka, mała, rozkoszna sypialenka z wielkim łóżkiem na poddaszu. A z boku przejście do pomieszczenia z wydrążonym miejscem na basen.
-O, nawet kafelki zostawili, ostatnio tego nie zauważyłam.
-Widzisz? Nawet ty nie jesteś wszechwiedząca.
-Co? Ty skoczny potworze. Jak mogłeś?
-Przepraszam- zrobił słodkie oczka kotka ze Shreka- a teraz na prawdę idziemy się przejść. I mi nie możesz odmówić!
Wyszli na zewnątrz, idąc ciągle w górę wąską dróżką, aż doszli do latarenki oświetlającej panujący w około półmrok.
Maleńkie światełko na alpejskim, zaśnieżonym bezdrożu.
Światełko wspierające wędrowców.
Światełko przywracające nadzieję zabłąkanym.
Światełko dodające otuchy.
Jakiś rodzaj wszechobecnego centrum.
-Skoczek, jaką budowlę Ci to przypomina?
Uśmiechnął się wychwalając swoją (Hm... Powiedzmy swoją i chłopaków) pomysłowość. Wiedział doskonale co jej się skojarzy.
-To nie przypadek kochanie...
-Taak?
-Po prostu pewne sprawy można załatwić tylko w Paryżu...
Stała jak na baczność kompletnie zaskoczona tym nagłym atakiem romantyzmu w wykonaniu ukochanego.
Freitag puścił jej dłoń, po czym wsunął rękę do kieszeni, wymacując małe czerwone pudełeczko, którego zawartość wybierał tak starannie w noworoczny wieczór, po przyjeździe do Insbrücka.
Uuuu, no tak na serio to Kamil i Maciek mu je wybrali, ponieważ na swoich najlepszych przyjaciół z kadry nie miał co liczyć.
Owszem, poszli do jubilera całą bandą, ale...
Severin wykłócał się z Tomem i Atle o to, aby nie wypowiadali się na temat wanien, na którym wcale się nie znają, bo przecież z pewnością na co dzień biorą prysznic, a kąpią się tylko raz w tygodniu...
Z Wankusiem było jeszcze gorzej.
Zapytał ekspedientkę gdzie jest biżuteria z motywami zwierzęcymi, a gdy ta zniosła mu całe pudełko różnorodnych wisiorków, poprosił aby znaleźć mu coś co przypomina fleminga, bo on nie wie jak to ptaszysko wygląda. Zachował się tym głupiej , że salon jubilerski w InsbruckCityGallery znajdował się na przeciwko księgarni naukowej, gdzie raczej nie trudno byłoby wyszukać coś takiego jak Atlas Zwierząt ...
Gdy zaskoczona kobieta wyjęła jednak z szufladki kolczyki w kształcie różowych, długonogich ptaków wydarł się, że to jakieś pelikany, więc Hilde go oszukał, bo pelikan to nie kura.
Nie ma co, warunki do podejmowania życiowych decyzji wyborne.
Ponadto brakowało mu Welliego, który po swojej,dziwnej gadce oświadczył, że boli go głowa i idzie do hotelu, a na pytanie czy może go odprowadzić, odpowiedział krótkim "odwal się".
No, ale na szczęście byli Polacy wiedzący co i jak...
Wyjął opakowanie ze spodni i ukląkł na śniegu.
-Goldie... Czy uczynisz mnie najszczęśliwszą istotą na Ziemii i założysz ze mną Paryż?
-Richard, ja dobrze rozumiem?- w jej oczach zaszkliły się łzy- ty na prawdę chcesz...
-Veronika, wyjdziesz za mnie? Kiedy chcesz, możemy nawet teraz, znaleźć jakiś urząd, jakiś kościół... Wiem jakie to głupie i naiwne, pół roku temu wyśmiał bym kogoś za taką gadkę, ale teraz... Tak przedstawia się piramida moich wartości. Jestem gotowy...
Blondynka płakała coraz bardziej. Srebrne krople mieszały się ze śniegiem, który topniał na jej jasnych włosach.
-Kocham Cię- wyszlochała- tak, tak i jeszcze raz tak.
Zsunął jej rękawiczkę i założył na palec pierścionek.
-Freitag, nie na kciuka!- zaśmiała się- i wstawaj już wreszcie z tej ziemi, bo się przeziębisz.
-Czekaj Królowo Czterech Skoczni, to jeszcze nie wszystko...-
Wyjął z kieszeni drugie pudełko.
- Proszę...
-Co to? Klucz? Do czego?
-Jaka ty jesteś ciekawska. Do budynku, tego, który tak Cię rozczula.
-Skąd...?
-A co? Człowiek nie może kupić domu własnej narzeczonej?- spytał zachwycony słowem, które pierwszy raz w życiu miał prawo użyć- jest od czterech dni twój maleńka.
Veronika rzuciła mu się na szyję, przewracając go na plecy, przez chwilę leżeli tarzając się w śniegu.
Potem skoczek wziął ją na ręcę i zaczął schodzić w dół.
Piętnaście minut później byli już w domu. Ściągnął jej buty po czym zaniósł na poddasze. Położona na łóżku wpatrywała się w znajdujący się obok kominek.
Jasny ogień wzlatywał ku górze, pomarańczowe iskierki tańczyły wśród odłamków drewna.
Poczuła się tak lekko i bezpiecznie.
Ale to nie płomień to sprawiał, tylko on.
Jej prywatny, jedyny, niepowtarzalny ON!!!
-Jesteśmy w naszym własnym Paryżu-szepnęła.
-Czyli co? Mam wyjść za drzwi jak wtedy we Francji, wredoto chodząca?- spytał.
-A wyszedłbyś?
-Na każde twoje rządanie kobieto.
-Nie musisz...
Pociągnęła go do siebie, wbijając się zachłannie w jego usta. Chłopak poczuł, że przeszywa go dreszcz. Ich dotychczasowe pocałunki były inne, takie czułe, delikatne. A tutaj?
Włożył zmarznięte dłonie pod jej koszulkę, gładka skóra była cieplejsza od paleniska.
Ona tymczasem ściągnęła z niego kurtkę i zaczęła się mocować ze sportową bluzą.
-Ej, co ty masz takiego nieściągalnego na sobie?
-Pretensje do Adidasa, kochanie. Pomóc Ci?
-Nie! Wiesz, że ja się lubię uczyć.
Oj wiedział. I wiedział też, jak szybko przyswaja sobie informacje. Po chwili nie miał już nie tylko bluzy , ale i T-shirta i dzinsów.
Cały czas obcałowując jej szyję, odciągnął ręce i powolutku jeden po drugim rozpinał guziczki w długiej koszulce.
Palce mu drżały. Nie mógł złapać równowagi. Na serio, jakby był zdenerwowany... Cholera, co jest?
Wstał z łóżka i zaczął przyglądać się swojej narzeczonej, którą widział w samej bieliźnie pierwszy raz w życiu. Ba, odkąd się poznali w ogóle nie widywał damskiej bielizny.
Trzy miesiące!
-Richard, będziesz tak stać całą noc? Jeśli ktoś tu ma stracha to raczej powinnam to być chyba ja... Ty raczej zielony nie jesteś...Więc...
-Veroniko- spojrzał jej głęboko w oczy- jesteś pewna wszystkiego co dzisiaj powiedziałaś. Nie chodzi o dom, dom jest twój tak czy siak. Czy jesteś pewna, że nie znajdziesz kogoś lepszego, że ty i ja... To już na zawsze...
Pomalutku zaczęła kiwać głową. I za nim wykonała ten drobny ruch lampa na suficie zgasła, został tylko blask kominka.
-Dziewczyno- po omacku chwycił ją za nadgarstek- czarodziejko, coś Ty ze mną zrobiła? Moje życie przed tobą to nie było życie...
To było ostatnie co zapamiętała. Potem były już tylko buchające iskry i gorąca miłość, cudowne połączenie.
Dwa w jednym.
Dowiadywanie się o sobie tego, czego jeszcze nie wiedzieli...
Rano... Jaskrawe światło nowego dnia zaczęło się jej wbijać w oczy. Na szybie wisiały coraz to dłuższe i dłuższe szklane sople. Było zimno, przeraźliwie zimno. Siódmy stycznia...
Rozmasowała obolałe z niewyspania powieki, po czym obróciła się na bok wbijając rozczulone spojrzenie w swojego przyszłego męża. Skoczek spał , do połowy odkryty , z najbardziej dziecięcą, najsłodszą i najniewinniejszą minką , jaką można sobie było wyobrazić. Tak, jasne - aniołeczek... Parę godzin temu miała się okazję o tym przekonać. Przejechała ręką po jego zmarzniętych, nagich plecach, po czym nakryła je kocem.
Następnie wczołgała się pod łóżko, próbując wydobyć spod niego ich ciuchy z poprzedniego dnia. Nie mogąc znaleść swojej bluzki, zrezygnowana narzuciła na ciało tą nieznośną sportową kurtkę.
Szarpiąc się z nią obudziła skocznego potwora...
- Cześć maleńka- wyszeptał - ranny ptaszek z Ciebie.
- A co? Idę Ci tosty zrobić. Widziałąm, że ktoś nam zapełnił lodówkę.
- No, dokładnie to ja... I chyba ja powiniennem...
Siadła na materacu, przywracając go do pozycji leżącej.
-Leż, będziesz miał śniadanie do łóżka i koniec!
-Hm... Nie śmiem odmówić księżniczko. Veruś?
-Tak?
-Kiedy...
-A kiedy chcesz?-uśmiechnęła się promiennie.
-Ja?- odparł z przekonaniem- dzisiaj. Pojedziemy po dokumenty i wszystko załatwimy...
-Wiesz co? Wredny jesteś. Pomyśl o biednym Wanku. Przecież on umrze gdy dowie się, że stracił okazję do zużycia trzydziestu paczek chusteczek...
- O rany. W takim razie go weźmiemy, jeśli jedyną przeszkodą ma być jego stan psychiczny...
-Richie... A tak na serio to każda kobieta chce mieć ślub z prawdziwego zdarzenia. Suknia, welon, wesele, goście... Mamy dużo czasu skarbie... Całe życie...
Skoczek nie zamierzał jednak odpuścić:
-Maj?- wymruczał.
-Bzy, ciepły wietrzyk, Alpy i my? Mnie osobiście pasuje...- odparła wymijająco- A teraz lecę po to jedzenie...
Chłopak oparł się wygodnie o poduszki. Gdyby posiadał wehikuł czasu, piąty miesiąc kalendarza byłby już dziś.
Mniejsza o Soczi...
Miał w sobie jakiś niewytłumaczalny, wewnętrzny niepokój...
Dlatego było mu tak prędko...
Zeskoczyła na dół w sam raz żeby odebrać dzwoniącą hałaśliwie komórkę.
-Hallo?
-Veronika? Gdzie wy jesteście? Czemu ten debil nie odbiera ode mnie telefonów? Chciałem już zaginięcie zgłaszać.
Dziewczyna parsknęła do słuchawki:
-W domu Wank, w domu.
-Spaliście tam?- zainteresował się skoczek- możemy przyjechać. Ja tam jeszcze nie byłem.
-No dobra, wpadajcie, tylko dajcie nam chwilę na ogarnięcie...
-Po czym?
-Oj, po niczym- mruknęła ( trzeba to ukrócić, przecież niedługo to on im do łóżka wlezie).
-No to szkoda... Dobra, cześć!
-Pa pa.
-Ej, jeszcze jedno...
-Co?
-Wiesz, że on nie znosi stringów, prawda?- i się rozłączył.
Wróciła na górę.
- Może już wstaniesz, bo tosty za pięć minut, a twoi kumple mają zamiar tu przyjechać...
-Jakim cudem- jęknął.
-Takim, że Andreas zadzwonił żeby mi powiedzieć , że nienawidzisz damskich stringów.
Zrobił jej miejsce.
-Skarbie...Na tobie to mi jest na prawdę obojętne... Stringi, nie stringi....
-Tak?
-...byłaś cudowna... No wiesz... Jak nikt i nigdy...
-Richie. Ja tam nie mam doświadczenia twojego poziomu, więc na ten temat nie pogadamy- odparowała, chcąc wyraźnie zmienić temat- ale ty wyglądałeś jakbyś się bał...
Zrobił się czerwony ( Boże, gdyby chłopacy to usłyszeli!).
- Mała, bo po prostu czułem się jak niemowlak. To był pierwszy raz miłości, po sześciu latach zabawy.
A co do Ciebie... Słyszałaś , że trening czyni mistrza?- z jego twarzy zniknęła ta minka małego, grzecznego chłopczyka- za ile oni tu przylezą?
-Dwie, trzy godzinki...
- W sam raz żeby przedłużyć tę noc o jeszcze jedną- wyszczerzył zęby uwydatniając całą magie swoich dołeczków.
I biedna kurtka niemieckiej reprezentacji po raz kolejny została bestialsko. przez swojego właściciela rzucona na ziemię...
Ten szacunek do ubrań wpajany dzieciom od przedszkola...
Godzinka zamieniła się w dwie...
A dwie miały się zamienić w trzy...
Tyle, że gdy tylko zmęczona dziewczyna, zdołała z powrotem usnąć w ramionach ukochanego, coś zaczęło latać im nad głowami.
Ogłupiałe od nadmiaru wrażeń mózgi sobie wszystko.
Samoloty...
Meteoryty w przestrzeni kosmosu...
Stada ptactwa...
Ale na pewno nie wkurzającą , prawą rękę Wanka!!!
-Hej żyjecie?- spytał jak gdyby nigdy nic.
-Andreas, cii - Richard mówiąc to jednocześnie okrywał szczelnie kocem swój śpiący skarb, przypuszczał, że raczej nie byłaby zachwycona faktem, iż Wank ogląda ją bez ubrań...)- proszę zejdź grzecznie na dół...
-Ej, ja dobrze rozumiem? - ciemnowłosy wariat zamiast spełnić prośbę zaczął przyglądać się ciuchom, rozrzuconym po posadzce.
-Błagam...
-No wiesz co? Obieciałeś mi, że poczekasz do ślubu. To było takie romantyczne, chciałem o tym na Facebooku napisać, a teraz co? Nie dodałem nowego wpisu, od czasu tego o rodzajach keczupów...
-Bogu dzięki...
W tym momencie drzwi delikatnie skrzypnęły, dając Niemcowi nadzieję, że jego przyjaciel postanowił opuścić pomieszczenie. Niestety ten dźwięk oznaczał coś zupełnie innego. W progu stał pewien roześmiany Skandynaw...
-Hej Freitag -zaczął- mam pytanko...Możemy posprzątać w kuchni? Cała jest w dymie, spaleniźnie i jakiejś mazi...
-Cholera, tosty! Jasne, że... Możesz to zostawić- ( ostatnie zdanie nie było już zwrócone do Toma, tylko Wanka, który odwrócony tyłem z zapałem zaczął grzebać w kominku.
-Trochę kultury - dodał Norweg.
-Kulturę to Ty byś miał. Zaburzyłeś moje naturalne poczucie wstydu!!
-Yyy, że co?
-Ty sobie o tostach pieprzysz, a ludzie tu ten tego przedmałżeńsko!
-Andreas, od kiedy bardzo przepraszam, zwracasz uwagę na...
-Odkąd tu rano wszedłem i on mi zniszczył nowego posta na Fanpagu.
-Chłopie? Co w tym dziwnego, zaręczyli się to chyba wiadomo co mają robić. Oni się kochają i okazują to sobie, a "ten tego" to najwyżej chomiki...
-Nie jestem chomikiem - podsumował Richie - i ich nie znoszę.
-A to już niedobrze- Hildziak nie zamierzał przerywać swojego wykładu- kto nie lubi zwierząt nie lubi dzieci...
-Będziecie mieli dziecko? - Wank podarował się nagle, budząc podłogę sądzą- o rany...
I wyskoczył z pokoju jak oparzony...
-Tom, idź za nim i wytłumacz mu proszę, że to była przenośnia literacka...
-Dobra- Norweg puścił koledze oczko- już nie przeszkadzam... A tak w ogóle to gratulacje...
Gdy klamka w drzwiach przestała się poruszać, chłopak odetchnął z ulgą. Wziął do ręki pasemko swojego ukochanego blond-zboża.
Jak on kochał te włosy...
Ich konsystencję...
Ich zapach, wywołany ogromną ilością brzoskwiniowego
szamponu...
Ale teraz musi wstać, zamknąć zamek na klucz, zejść. do tych oszołomów, (tak na boku jak oni w ogóle tu weszli) i dać jej się zdrzemnąć...
Lecz ledwie to pomyślał jego oczom ukazał się kolejny Zidentyfikowany Obiekt Zakłócający Spokój - Severin.
-Ty też tutaj- jęknął.
-Nie. Ja tylko sobie zwiedzam ciekawe pomieszczenia.
-Odwal się od mojej sypialni!
Słowa te zszokowały Freunda:
-Ją mam gdzieś twoją sypialnię, ja łazienki szukam.
-Aaa, jasne, po lewej...
-Dzięki. Mogę się wykąpać?- jego twarz przybrała błagalną minkę.
-Tak- odparł Richie zrezygnowany.
-A masz sól kąpielową, najlepiej ananasową?
-Sev. Po cholerę mi...
-Nie szkodzi zabrałem własną- pocieszył przyjaciela wychodząc, po czym wetknął swój wielki łeb z powrotem- z dodatkiem alg morskich... A propos, zejdź lepiej na dół bo Wank ogłasza wszystkim, że będziesz ojcem...
Freitag wstał wkładając na siebie podeptanego przez Toma i pobrudzonego węglem przez Andreasa t-shirta.
Tosty, chomiki, sól kąpielowa i wyobraźnia Pana W... Oto zakończenie najpiękniejszej nocy w jego życiu...
-Będzie jeszcze wiele takich -szepnął do ucha, pogrążonej w ramionach Morfeusza narzeczonej-
Ale w podróż poślubną pojedziemy na Antarktydę, wróżko... Wiesz, jest jakiś jeden procent szans, że ich tam nie będzie...
_______________________________
Boziu... Przesłodziłam i to nie źle.
Tak idealnie, jak na mój dzisiejszy humorek ;D
I idealnie na zakończenie tej części słodkiej.
Mówiąc dokładniej- tak...
To koniec szczęścia w tym opowiadaniu:(
Ściskam was gorąco<3
Wiesz co? Wracam sobie ze szkoły i myślę, że na pewno będę miała co czytać, odprężyć się po oglądaniu skarpetek pani Walkowskiej. Boże, czemu klasa reklamy ma rozszerzoną matmę, a nie np. informatykę. I tylko polacy potrafią nosić skarpetki do balerin w listopadzie >.< Gdzie ja już chodzę w kurtce zimowej i kozakach. No i otwieram bloggera i patrzę, a tam nic nowego ;-; I się zastanawiam, czy aby tobie się nic nie stało, bo nie mam rozdziału, a zawsze był, jak nie w czwartek to w piątek. Ale wszystko rekompensuję długość rozdziału, który notabene był:
OdpowiedzUsuńNAJLEPSZY ZE WSZYSTKICH :3
Takie jedno wielkie AWWWWWWWWWWWW <3
Jestem zboczona =.= Wank coś ty taki staroświecki ? Przecież już nikt nie czeka do ślubu :D Takie tam dwie laski latające po moim Ekonomie z brzuszkami, a nie czekaj jedna już chyba urodziła xD Na pewno mieli przesrane z moją nawiedzoną katechetką ;-; Taka kobieta odprawiała egzorcyzmy, czy coś tam na pierwszej lekcji i jeszcze opowiadała, jak jej się Duch Święty objawił. Boże, gdzie ja chodzę do szkoły ? ;-;
No i oczywiście chłopacy, jak zawsze biją na głowę XD
I nie dają żyć spokojnie biednemu Ryśkowi ;-;
Chłopak leży z gołą narzeczoną w łóżku, a oni mu wparowują do sypialni XD
Ale i tak Sev wygrywa wszystko ze swoją łazienką XD
weny kochana :*
Kochana dziękuję<3
UsuńTak, taki mi się długi napisał.
I w dodatku właściwie sam, w przeciwieństwie to kolejnych,
z którymi się strasznie,
strasznie męczę.
Nie nic mi się bynajmniej nie
stało, tylko wczoraj było
całodzienne i całonocne
wkuwanie, a dziś tuż po lekcjach poszłam się z kimś spotkać;)
W końcu musi być jakieś życie po za tym cudownym, krakowskim liceum uniwersyteckim. I ty kochanie, nie mów mi nic o rozszerzonej matmie, bo ja rozumiem ten ból całą sobą w kazdym dosłownie aspekcie.
No kurde... Tyle...
Eee, nie jesteś zboczona... Po prostu XXI wiek mamy xD
Ściskam i pozdrawiam<3<3<3
Och, oni wszyscy są genialni, bez wyjątku. Biedny, zagubiony i zakochany po uszy Richi, Wank, który nie wie jak wyglądają Flemingi, Severin, który nosi przy sobie sól do kąpieli ( ananasową- ble! ), Tom- ekspert od zwierząt, dzieci i w ogóle wszystkiego. Tylko zastanawia mnie dalej ten Welli. I to jest trochę denerwujące, bo powinnam się skupić na tej cudownej, szczęśliwej części, a myślę, że chyba niestety Andi ma coś wspólnego z tym nieszczęściem, które się wydarzy.
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że Richi nie lubi stringów ;)
Pozdrawiam :)
Dziękuję bardzo za komentarz:)
UsuńNo, niedługo już będziesz się mogła skupić na tym, nad czym się skupiając i tak...
Bo sielanki już koniec.
A Wellinger jest już jak widzę w waszych oczach przegrany...
Czy słusznie? To się dopiero okaże...
Pozdrawiam.
Przestań, żaden koniec! Nie chcę o tym myśleć nawet.
OdpowiedzUsuńTen rozdział był przenajcudowniejszy *_* Naprawdę.
Wank, człowieku... Ty mi rozwalasz system normalnie. I pomyśleć, że tak na serio to ja cię właściwie nie lubię. No ta informacja o stringach była istotnie niezbędna. No serio.
Do tego Freund i jego ananasowa sól do kąpieli - z dodatkiem alg morskich.
I Wank once again ogłaszający przyszłe ojcostwo Ryśka.
Czasem naprawdę wątpię w ich inteligencję. Ale mimo wszystko urocze to jest <3
I na koniec - uwaga, uwaga - no zgadnij.
Nie byłabym sobą, gdybym nie nawiązała do Wellingera. "Może jest przeznaczona komuś innemu?" - to jedno zdanie ostatecznie utwierdziło mnie w przekonaniu, że Andi się zakochał w Ver. I tyle. Ale Rysiowi krzywdy nie zrobił. Nie i już.
http://men-of-her-life.blogspot.com/ - zapraszam na nowy rozdział ;)
buziaki :***
Dzięki kochana<3
UsuńJuż lecę zostawić słówko u Ciebie.
O końcu opowiadania jeszcze nie pomyślę, ale koniec tej części niestety już nastał...
Następny odcinek z przeszłości( gdzieś za trzy tygodnie) będzie już czymś zupełnie innym.
A teraz podzieje się w tym późniejszym, gorszym świecie.
Ściskam Cię.
Trzymaj się<3
Kurde, przez Ciebie boję się teraz iść do łazienki, bo jak tam będzie Freund... nie, to zbyt straszne, by mogło być prawdziwe.
OdpowiedzUsuńAż żal, że już nie będzie takich rozdziałów, ale te inne są równie dobre, a może nawet w jakiś sposób lepsze.
Wiesz co, sorry, ale przez Wanka mi mózg wyparował i nie jestem w stanie więcej napisać.
Ale wiesz, że kocham to jak głupia. <333
Pozdrawiam ;*
Wank niekorzystnie raczej wpływa na stan naszej inteligencji...
UsuńCóż, trzeba mu to jakoś wybaczyć:)
A co do wanny, to ja już sama jak do niej wchodzę to lekkiej glupawki dostaję.
A co do przyszłości to jakaś mini odrobinka szczęścia może się jeszcze znajdzie?
Ściskam Cię kochanie;*
nie umiem się pogodzić w tym, że już więcej nie będę mogła tu umierać ze śmiechu.
OdpowiedzUsuńjesteś okrutna ;<
ale nie o tym, bo jak już mam tą ostatnią szansę to się skupię na tym rozdziale.
Wiesz Ty co?
ja na całe szczęście nie mam wanny w łazience. Bo inaczej żyłabym w wiecznym strachu,że tam nagle się zmaterializuje Freund ^^
z drugiej strony, jak już bym przyszedł do może by mnie doprowadził do Welliego, w końcu ta sama kadra ...
chyba sobie wannę kupię.
Dobra, pieprzę.
To było slodkie. Cudowne. Miałam łzy wzruszenia woczach.
a potem śmiechu też, no bo ...
Wank i jego teksty ...
a najbardziej to mnie pokonał ten fragment rozmowy z nim:
-No dobra, wpadajcie, tylko dajcie nam chwilę na ogarnięcie...
-Po czym?
-Oj, po niczym.
Po czym?
jak można w ogóle zadawać takie pytania?
jeeezu.
Kocham go <3
dobra, bo ten komentarz się niebezpiecznie rozrasta.
ale uwolniłaś w moim mózgu całe stado endorfin, więc wiesz .. ^^
czekam na więcej! :*
Dobra, zaczynam się obawiać, że wzbudzam w ludziach niekończącą się, nieuleczalną fobię przed wchodzeniem do łazienki...
UsuńNo wiesz co... Może na koniec
dam wam jeszcze jakąś odrobinkę szczęścia.
Wam i tym co się ostaną...
Może, bo sama jeszcze nie
wiem...
Szczerze, mam gotowe w
głowie dwa zakończenia...
Dobra, zobaczymy co powiesz
za dwa/ trzy tygodnie...
Wtedy już skoki będą<3
Rany, moja rodzina już przeklina ten czas, ale ja i
tak wszystkich sterroryzuję,
bo oprocz mnie nikt tu tej
dyscypliny nie ogarnia.
Zresztą moi znajomi też.
Dobra, czuję się nierozumiana w tej kwestii.
Ale co tam, każdy ma jakąś manie:)
Ściskam i pozdrawiam<3
zaczynam się nawet bać, że po tym opowiadaniu, jak je będę wspominać kiedyś tam, za 40 lat, zostanie mi tylko wizja Freunda w wannie.
Usuńo kuuuurde.
i w tym momencie żałuję,że mam taką bujną wyobraźnię :P
(ale czemu tam są gumowe kaczuszki? O_o)
dobra,nie o nim.
no więc ja Cię bardzo dobrze rozumiem.
i pewnie też tak doskonale się czuję tutaj w tym blogowym świecie, gdzie Wy wszystkie macie bzika na punkcie skoków i skoczków i tak dobrze mnie rozumiecie :D
byle przetrwać te dwa tygodnie :*
Tylko albo i aż...
UsuńZależy jak na to spojrzymy;)
W tym roku nie miałam na to za bardzo czasu, ale będąc młodsza robiłam sobie w dzień zakończenia sezonu kalendarz i liczyłam ile jeszcze dni...
I pamiętam jak zaczynało się od tych 253 czy 4...
Takie odejmowanie dzień w dzień, jak małe dzieci i czekoladki adwentowe...
Dobra, mój mózg nigdy nie działał prawidłowo;p
Freund i jego nierozerwalna więź z każdą wanną, którą zobaczy <3 Ale mimo to Wank znów wszystkich przyćmiewa :)
OdpowiedzUsuńI wcale go nie przesłodziłaś ;> Znając zakończenie tej ich miłości, żaden rozdział, w którym pokazujesz ich szczęście nie może być przesłodzony.
Przepraszam, że tak krótko, ale nie jestem dziś zbyt produktywna :p
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam za moją nieobecność. Na szczęście wyrabiam się przed nowym rozdziałem, który mam nadzieję już jutro - wcześniej miałam, że będzie już dziś, ale wtedy bym nie zdążyła z komentarzem.
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że ta słodycz między nimi jest wyjątkowo bolesna. Jest piękna i czasem zastanawiam się, jakbym przyjmowała same te szczęśliwe rozdziały, bez świadomości tragicznego końca tej historii. Dlaczego nie pozostawiłaś nam choć promyczka nadziei, że Richi się obudzi, pobiorą się z Goldie i będą żyli długo i szczęśliwie z całą tą cudowną zgrają niemieckich wariatów? No czemu? Jak mogę w pełni rozkoszować się tymi cudownymi, tak uroczymi i romantycznymi scenami między nimi, wiedząc, że nawet jeśli Freitag się obudzi, to dostanie największy z możliwych ciosów prosto w serce? Współczuje temu, który będzie musiał mu to przekazać, jednocześnie mając nadzieje, że jednak nastanie taka konieczność, a nie zabierzesz nam na koniec jeszcze Richarda. Znajdę Cię wówczas i zmuszę do zmiany zakończenia :P
Postaram się jednak przez moment nie myśleć, że ślubu nigdy nie będzie, że te cudowne zaręczyny to tak właściwie początek końca i po raz enty pozachwycam się Twoim Richardem, bo naprawdę ten koleś to chodzący ideał - pomijając jego wcześniejsze życie. Właściwie załatwił mnie już na samym początku, tym szaleństwem, a zarazem pewnością odnośnie ślubu. Z jednej strony podkreślając, że zaręczyny po trzech miesiącach znajomości to szaleństwo i ryzyko i odnosząc do to ryzyka sportu, który on sam uprawia. Z drugiej strony ta jego pewność, to zdecydowanie, że właśnie z nią chce iść przez życie, że są dla siebie stworzeni. Richi <3 Później nadszedł czas samych zaręczy i to jego ' Pewne sprawy można załatwić tylko w Paryżu' - rozpłynęłam się. Osobiście nie jestem miłośniczką Paryża - chyba to nawet podkreślałam na początku - ale gdyby tak ktoś mi znalazł taką atrapę np. Barcelony i wyskoczył z takim tekstem to chyba bym padła z wrażenia. Ja chcę takiego Ryśka, no! Najbardziej chyba mnie jednak rozłożył na łopatki tym swoim zawstydzeniem i strachem. No i tym jak to rano skomentował 'Mała, bo po prostu czułem się jak niemowlak. To był pierwszy raz miłości,' - nie wstaję! Rysiu, ideale, przyjdź tu i mnie podnieś!
Ok, dobrze, wstaję, bo zaraz zamiast Freitaga Wank mi kurę przyniesie. Swoją drogą Wankuś był genialny w tym rozdziale - przebił mojego waniennego Sevcia. Chociaż Severin noszący swoja własną sól też był genialny, ale jak Andi wyskoczył z tym wpisem na Facebooku to padłam i to jego oburzenie, że Toma bardziej tosty interesują. Uwielbiam tych facetów! No a te słowa Wanka o dziecku to kto wie, może prorocze :D W sumie kiedy Vera urodziła? We wrześniu, więc Wank chłopie, wróżką zostań :D
Największym hitem tego rozdziału są jednak ostatnie słowa Richiego. Tak idealnie się wpasowały w ten klimat drugiej części rozdziału, kiedy tak im wszyscy do tej sypialni wchodzili :D Tylko wciąż pozostaje te 99 procent, że jednak odnaleźliby ich i na tej Antarktydzie.
Aaaaaa i jeszcze rozbawiło mnie niesamowicie, jak oni wybierali ten pierścionek, a raczej to, jak przypomniałam sobie licytację Wanka i Seva odnośnie tego jak to oni pomagali w przygotowaniach do oświadczyn. Widać panowie, widać.
A Welliego nie skomentuje, bo zaczynam wierzyć, że jednak okaże się zły.
Pozdrawiam i do jutra mam nadzieję (a raczej już do dziś :D)